Miałam to szczęście, że udało mi się zostać testerką produktów Aussie z wizażu. Parę dni temu przed wyjazdem, przyszła do mnie paczuszka z szamponem, odżywką nawilżającą i 3 minutową maską do włosów, nad której zakupem jakiś czas temu się zastanawiałam. 
   
          Zanim w ogóle wzięłam udział w wizażowej ankiecie widziałam produkty tej firmy na półkach Rossmannowskich. Długo stały przecenione, ale ich koszt wciąż dochodził do 20zł, a że akurat wszystko co chciałam to miałam, więc żaden produkt nie trafił do mojego koszyka mimo iż owa maska bardzo mnie kusiła. Informacja na wizażu mówi, że 3 minutowa maska Aussie:

To prawdziwy przebój Aussie. Ta unikalna intensywna odżywka zawiera Australian Balm Mint i pomaga zapanować nad niesfornymi czy słabymi kosmykami. Jej wyjątkowa formuła została opracowana po to, by pomóc intensywnie odbudować zniszczone włosy. Odżywka pomaga wygładzić szorstką powierzchnię włosa i przywrócić kosmykom gładkość, ułatwiając ich rozczesywanie i dodając niepowtarzalnego blasku.

          Czy maska faktycznie pomoże naszym słabym, zniszczonym końcówką jak obiecuje producent? 
blog-o-wlosach

         Maska znajduje się w schludnej, prostej butelce którą stawiamy do góry nogami, o pojemności 250ml. Jej oryginalne otwarcie sprawia, nie utrudnia wydobycia produktu. Ma prosty design (z nazwą i opisem maski w języku angielskim). Bardzo lubię takie opakowania, ponieważ nie odciągają one uwagi od tego co faktycznie nas interesuje. Dla mnie mimo wszystko wygląd opakowania ma mało istotne znaczenie przy funkcjonowaniu produkty, ale jednak warto o tym wspomnieć ponieważ fajnie ucieszyć oko ładnym opakowaniem – to opakowanie tego nie robi, ale jest niczego sobie. Żeby wycisnąć zawartość wystarczy lekko ścisnąć buteleczkę, bez problemu dość gęsty płyn w lekko różowym kolorze wydostanie się na zewnątrz. Maska nie posiada żadnej zakrętki, stoi po prostu do góry dnem na otworze, który jest zawleczony silikonową zawleczką. Obawiałam się, że będzie wyciekać jak będzie tak dłużej stała, ale na szczęście wszystko jest fajnie szczelne.

blog-o-wlosach
          A jak cudownie pachnie! Mam wrażenie, że cała linia pachnie jak guma balonowa, dokładnie jak taka guma którą w dzieciństwie kupowało się w kiosku, za 10gr, albo jak takie gumowe kulki. Niesamowicie mi się podoba, mimo iż wyczuwam w nich lekki zapach chemiczny, a najlepsze jest to, że zapach utrzymuje się na włosach nawet następnego dnia! Dla mnie jak wiecie to bardzo duży plus, szczególnie jeżeli zapach naprawdę przypadł mi do gustu, jak jest właśnie w tym wypadku. Pora jednak przejść dalej i zająć się tym, jakie wrażenie zrobiła na mnie 3 minutowa maska Aussie po pierwszych kilku użyciach.
          Po umyciu włosów i lekki przesuszeniu ich ręcznikiem, nałożyłam maskę na skalp i całą długość dość obficie. Zrobiłam lekki masaż głowy, żeby maska dostała się w każde miejsce na głowie i zakładając czepek, następnie ręcznik przeczekałam dokładnie 3 minuty. Po upływie zalecanego czasu spłukałam całość z włosów bez najmniejszych problemów, upewniając się, że nic już na nich nie zostało i zostawiłam włosy do wyschnięcia. Ponieważ od kilku tygodniu nie czeszę mokrych włosów początkowo wydały mi się one sklejone, jednakże jak tylko włosy były suche bez problemu mogłam je przeczesać palcami, a później szczotką.
blog-o-wlosach                  Nie będę przed Wami ukrywać, że maska nie zrobiła z moimi włosami nic nadzwyczajnego. Nie zauważyłam nic czego nie zauważyłabym po zwykłej odżywce do włosów, czy domowej roboty maseczce. Nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że nie zrobiła właściwie nic poza odświeżeniem włosów. Nie były bardziej błyszczące jak np. po masce z olejkiem rycynowym, czy po olejku kokosowym. Nie zauważyłam też żadnego zmiękczenia, czy mięsistości włosa. Były one po prostu świeże, normalnie błyszczące i wyglądające bardzo schludnie. Czyli bez rewelacji, choć nie jest najgorzej. Mimo wszystko włosy były gładziutkie i przepięknie pachnące (za co u mnie duży plus!) , nie był obciążone, ani obklejone. Jeżeli znacie się na składach to rzućcie okiem na zdjęcie, jest w składzie coś niepokojącego poza alkoholem i tym, że te australijskie składniki są w połowie składu dopiero?
          Jednak czy ta maska jest warta swojej regularnej ceny 35zł? Uważam, że nie, ponieważ za taką cenę spokojnie możemy kupić co najmniej dwie maski naturalne Waxa 480g (czyli JEDNA prawie dwa razy tyle co maska Aussie, kupując dwie mamy zapas maski na 2 miesiące) na allegro, które jak wiadomo nadają się dla prawie każdego rodzaju włosów. Ogólnie maskę oceniam pozytywnie, choć nie skradła mojego serca. Raczej drugi raz nie będę miała ochoty jej używać, skończę to opakowanie i to będzie koniec mojej przygody z tymi kosmetykami – przynajmniej na razie. Zrobię sobie z niej kolejną bazę do domowych masek, jakoś w końcu trzeba ją wykończyć, a zawsze jej działanie mogę sobie podrasować jakimś olejem, czy przyprawą (np. imbirem).

Lubicie tą maskę?