Od jakiegoś czasu moją skórę traktuję peelingiem od Bomb Cosmetics o cudownym, wręcz zabójczym zapachu żurawiny i limonki, który niesamowicie wypełnia wnętrze łazienki utrzymując się w niej naprawdę długo. Niestety póki co tylko łazienkę i ewentualnie mój nos, no dobra moją skórę też zaczarował, ale nie ukrywam że będę musiała na niego troszeczkę ponarzekać. Nie jest to peeling idealny, choć zapach naprawdę wiele rekompensuje.
bomb-cosmetics-cranbery-&-lime

➥ Koktajl z mango jako peeling do ciała
➥ Bomb Cosmetics, bita śmietana do ciała
➥ Mandarynkowe masło pod prysznic


Zacznę może standardowo od opakowania, jest całkiem przyjemne, estetyka pudełka jest nienaganna. Ponadto skojarzenia jakie wywołuje również są bardzo pozytywne – Wam też kojarzy się z małym kubełkiem lodów? Peeling początkowo zawinięty jest w specjalną folię, więc mamy pewność, że nikt go nie otwierał. Skład jest bardzo ładny na moje niewprawione oko, ma bardzo dużo olei przez co po jego użyciu skóra jest aksamitnie gładka, ale o tym za chwilę. Peeling Bomb Costetics Cranberry & lime kusi nie tylko ciekawym opakowaniem, ale i fajną zawartością.
bomb-cosmetics-cranbery-&-lime
bomb-cosmetics-cranbery-&-lime
Kiedyś już pisałam, że uwielbiam mocne zdzieraki i takie najczęściej kupuję, ten właściwie kupiłam pod wpływem zachwytu nad zapachem i wstępnym zbadaniem konsystencji za 39,90zł. Tak wiem to dużo jak za taki peeling, ale za naturalny skład nie żałowałam grosza. Poza tym ten ZAPACH, uwierzcie mi, że chciałybyście aby w Waszej łazience cały czas tak pachniało! Wracając jednak do meritum… Ten peeling jest zdzierakiem, którego mogłabym przydzielić do kategorii średniej. Nie jest tak mocny jak lubię, jednakże nie należy do najdelikatniejszych. Jest taki pomiędzy, chociaż jestem z niego zadowolona mimo iż muszę używać go troszkę częściej. 

Do czego mogę się przyczepić? Ano do tego, że peeling zbił mi się w jedną wielką kulkę i nie mam pojęcia jak go rozdrobnić. Zaznaczę, że jeszcze zbytnio nad tym nie głowiłam, bo teraz zaliczenia mam na głowie, ale za każdym razem jak mam go wyciągnąć to mnie szlag trafia. Ta wielka kulka peelingu znajduje się na samym wierzchu i obawiam się, że nie ma już w niej żadnych olejków! Pływają one sobie swobodnie pod spodem z mniejszymi kawałkami… Dolałam ostatnio odrobineczkę wody, ale nic to nie pomogło. Może Wy wiecie co mam z tym zrobić? Co prawda nie jest tak, że kompletnie nie mogę go używać, bo jak trochę pomerdam w pudełku to coś tam wyciągam, no ale jednak jest to dość uciążliwe. 
Poza tym doszłam do wniosku, że nie lubię peelingów w słoiczkach, czy tego typu opakowaniach z wieczkiem/nakrętką, bo jak ma się mokre ręce to ciężko jest je zdjąć i muszę to robić zanim wejdę pod prysznic, a wtedy z kolei jest ryzyko, że do środka dostanie się woda… No więc generalnie takie dwa niewielkie minusy, utrudniające użytkowanie.
bomb-cosmetics-cranbery-&-lime
  
A jakie ma właściwości? Przede wszystkim poza samym zdzieraniem, to dzięki bogatym w olejki składzie po kąpieli nie musimy używać balsamu, bo nasza skóra jest jakby naoliwiona tymi olejkami. Jest to takie przyjemne uczucie nabalsamowanej, ale nie lepkiej skóry. Dlatego peeling ten używam na samym końcu, żeby tego efektu nie zmyć żelem pod prysznic.
          Mogę pokusić się o jakieś małe podsumowanko i powiem Wam, że peeling mi się podoba, tylko jego uciążliwe użytkowanie wpływa na to, że pewnie zastanowię się zanim kupię kolejne opakowanie, ale dam mu jeszcze trochę czasu, bo jestem aktualnie w połowie opakowania. Oczarował mnie zapachem i swoimi właściwościami, więc na pewno będę go polecać, chociaż będę zaznaczać to dziwne coś, co się z nim dzieje…