Temat może wydawać się dość dziecinny, błahy lub niezrozumiały dla niektórych, ale od jakiegoś czasu chciałam poruszyć tę kwestię. Moja mama jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu i nie wyobrażam sobie, mojego życia bez jej udziału. Dlatego postanowiłam napisać o tym, jak z okropnie czepialskiej, wiecznie narzekającej na mnie mamy (oczywiście tylko w mojej opinii) stała się moją najlepszą przyjaciółką.

          Nie da się ukryć, że każdy z nas czy to chłopak czy dziewczyna przechodzi okres buntu, jedni lekko inni wręcz tragicznie. Ja raczej znajdowałam się pomiędzy tymi dwoma kierunkami. Nie byłam buntowniczką nad wyraz, nie uciekałam z domu, nie zwracałam na siebie uwagi wyskokami typu kradzieże, wielkie imprezy, narkotyki czy sprowadzanie do domu nie wiadomo kogo. Miałam swoje wyskoki, robienie awantur i buntowanie się prowokując wielkie kłótnie w domu, ale myślę że nie było ze mną najgorzej (porównując do niektórych moich znajomych). 
          Ale jednak zacznijmy od początku… Jestem jedynaczką, więc moja mama zawsze była dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Na koloniach, obozach to za nią najbardziej tęskniłam, płakałam i codziennie dzwoniłam prosząc żeby po mnie przyjechała bo nie mogłam bez niej wytrzymać. Uwielbiałam te wyjazdy, jednakże tęsknota za mamą zawsze dawała mocno o sobie znak. Kiedy skończyły się wyjazdy, zaczęła się niechęć do rodziny, spotkań rodzinnych, wyjazdy tego typu były dla mnie katorgą. I jeszcze mama która kazała mi się ubierać nie tak jak chciałam, czepiała się jak zachowywałam się w towarzystwie, ciągle coś miała mi do zarzucenia. Nie rozumiałam wtedy, że było to dla mojego dobra i teraz jestem jej niesamowicie wdzięczna, że wychowała mnie w taki sposób jaki to zrobiła, bo praktycznie robiła to sama (ojciec jest człowiekiem zamkniętym, dużo pracuje i rzadko ma czas dla rodziny, nie zmienia to faktu że mimo naszych problemów, tata to tata). Myślę, że to dość oczywiste, że wtedy miałam z tym problem i kompletnie mi się to nie podobało, z perspektywy czasu widzę dopiero, że moja mama podejmowała dobre decyzje.
          Dopiero teraz widzę, że ten cały mój bunt tak NAPRAWDĘ był bezpodstawny, ponieważ wszystkie zakazy, „czepialstwo” było dla mojego dobra i miało na celu sprawienie abym wyrosła na dobrego człowieka. Żałuję, że dostrzegłam to tak późno, ale jestem jej wdzięczna, że była taka jaka była i że mimo wszystko nie pozwalała mi na wszystko, nie pozwalała wracać tak późno jak chciałam, nie zawsze pozwalała wychodzić. Jak teraz mogę się przekonać wyszłam na tym znacznie lepiej niż osoby, które mogły to wszystko bez żadnego problemu.
          Dostrzegam różnicę w moim podejściu, zmianę w zachowaniu i to, że wyrosłam na porządnego człowieka, który całkiem nieźle radzi sobie sam. Mam porównanie wśród innych członków mojej rodziny w moim wieku i widzę znaczną różnicę w wychowaniu i wdzięczność do mojej mamy rośnie z każdym dniem!
          Nie wyobrażam sobie podjąć jakiejś ważnej życiowej decyzji bez konsultacji z mamą, muszę poznać jej zdanie zanim się na coś zdecyduję, a najlepiej przedyskutować z nią wszystkie za i przeciw. Nawet takie błahe sprawy jak zakup spodni, koszulki czy czegoś takiego lubię z nią konsultować, bo ona zawsze szczerze mi powie co myśli, bez owijania w bawełnę i pewnie Wam to się wyda dość właśnie dziecinne, ale ja uważam że tak długo będę dzieckiem jak to tylko będzie możliwe, a mama zawsze będzie dla mnie najważniejszą osobą w życiu i na pewno najlepszą przyjaciółką!
          Moja mama bardzo dużo w życiu przeszła, przebyła nowotwór, kilka operacji i wciąż zmaga się z problemami natury gastrycznej, właśnie dlatego tak bardzo ją podziwiam. Jest niesamowicie silna i mimo, że młode lata, jak i późniejsze doświadczenia dały jej trochę w kość ma w sobie tyle energii, tyle zapału i nieograniczone zapasy siły, że stanowi dla mnie ogromny autorytet i ja w jej wieku, też chcę być kimś takim. Nie sądziłam za młodych lat, że moja mama będzie dla mnie wzorem kobiety, ale właśnie tak jest. Nie dość, że jest piękną kobietą, to jest mądra, dobrze zorganizowana i doskonale radzi sobie z przeciwnościami losu, które czasem napotykają ją za często. Poza tymi wszystkimi sprawami, znajduje czas dla mnie i moich problemów, nigdy nie odmawia mi pomocy i zawsze służy radą, sugestią czy rozwiązaniem. Angażuje się w moje życie, ale nie jest namolna za co również jestem jej wdzięczna (przecież często rodzice jedynaków, mają na ich punkcie lekkiego hopla, nawet jak już są starsi), potrafi doskonale dozować swoją obecność w moim życiu, chociaż muszę przyznać że dzień, bez telefonu do mojej mamy jest dziwny i za każdym razem odczuwam, że czegoś w tym dniu mi brakowało. Zresztą wiem, że w drugą stronę też tak działa!
          Muszę Wam powiedzieć, że jestem niesamowicie szczęśliwa, że mojej mamie się udało, że jest wciąż ze mną i walczy z własnymi słabościami i się nie poddaje! Wspieram ją zawsze, chociaż może czasem tego nie widzi, ale myślę o niej, martwię się i zawsze, ZAWSZE pamiętam. Prawda, że to dziwne jak ludzie dojrzewają z wiekiem? Nie wyobrażam sobie życia bez mojej mamy i mam nadzieję, że ona o tym wie.
          Mamuś, jeżeli to czytasz to musisz wiedzieć – bardzo Cię kocham! :*
PS. Myślicie, że mama się obrazi, że Wam ją pokazałam? Mam na nadzieję, że nie!