Niestety kosmetyki jak wiele innych produktów również są bardzo często podrabiane. Niestety zanim otrzymałam oryginalną trafiła do mnie podróbka. Jak zdałam sobie z tego sprawę? Otóż kilka szczegółów mnie zaniepokoiło i zaczęłam poszukiwać informacji, których niestety było niewiele. Jak tylko przyszła do mnie paletka, obejrzałam ją ze wszystkich stron i skontaktowałam się ze sprzedawcą w celu zwrotu. Na szczęście nie było z tym problemów. Dziś chciałabym opowiedzieć czym różni się podróbka tej paletki od oryginału.

Nude tude podróbka

          Najpierw skupimy się na opakowaniu, które jeżeli nie znamy dokładnie tej firmy może nas nieco zmylić. Od razu rzuciła mi się jakość opakowania, chociaż nie miałam w ręku oryginału wiedziałam, ze jest coś nie tak porównując je do opakowań innych produktów The Balm, które wtedy posiadałąm (róż, bronzer, paletka Shady Lady). Ja jednak znacznie wcześniej widziałam sporo zdjęć tej paletki na wielu blogach i coś mi nie pasowało, więc od razu zaczęłam poszukiwania w celu sprawdzenia autentyczności paletki. Niestety moje podejrzenia okazały się być jak najbardziej słuszne, choć wciąż nie byłam pewna.
          Opakowanie podróby jest w innym odcieniu, jest bardziej szare, tak jak widać to na powyższym zdjęciu i jego środkowa część nieznacznie różni się od kartonika, który ochrania naszą paletę. Kolor był moją pierwszą czerwoną lampką, zdjęcia na blogach ukazywały inny odcień, no ale pomyślałam sobie, że może zdjęcie nie oddaje tak idealnie kolorów. Może jeszcze nie jest wyznacznik oryginalności, jednak po otworzeniu pudełka… Ale o tym zaraz. 
          Drugi element, który od razu rzucił mi się w oczy to tasiemka wystająca z opakowania. Myślę sobie „WTF?” na żadnym poprzednim zdjęciu nie widziałam tak długiej, wąskiej i wystającej tasiemki (dokładną różnice w długości i szerokości widać na 3m zdjęciu). Było tego coraz więcej…
          Kolejna rzecz, która mi nie pasowała to logo firmy widniejące na opakowaniu, na palecie i na odwrocie. Było ono jakby… niewyraźne, takie niedokładne i leciutko rozmazane, wyglądało jak niedokładnie zrobiony skan. No to już było naprawdę podejrzane i śmierdziało mi na kilometr, chciałam jednak obejrzeć cienie, sprawdzić ich pigmentacje, tutaj niestety również porażka totalna, ale o tym zaraz.

Nude tude podróbka

          Ponadto podpis pod logo był z taką bardzo pomarańczowo żółtą poświatą, fakt że różnice zauważyłam dopiero jak otrzymałam oryginał, ale widać że jest ona zupełnie inna. Mocniejsza, dokładniejsza i mniej rozmyta niż w oryginale, gdzie ta poświata jest delikatnym rozświetleniem całego napisu, a nie jego jakby „ramką”. Czcionka choć taka sama też się nieco różni grubością, aczkolwiek tą różnicę widać już jak ma się w ręku wersję oryginalną.
          Na powyższym zdjęciu widać również, że spodnia część opakowania (i generalnie wewnętrzna) jest przy podróbce zupełnie inna niż opakowanie na wierzchu, gdzie w oryginale ten kolor jest dopasowany. Nie oryginalna wersja ma tą część znacznie bardziej pomarańczową

Nude tude podróbka
          Powyższe zdjęcie ukazuje różnice w cieniach, widać że podróbka (wyżej) ma mniej intensywne kolory i inne wykończenia niż oryginał. Ponadto nie wiem czy już zwróciliście uwagę, ale nazwa jednego cienia jest inna niż powinna. Oryginalny cień Seductive nazywa się tam Schitzo. Najlepsze jest to, że zauważyłam tą różnicę dopiero szykując zdjęcia. Pomyślałam sobie, że kolor może nosi nazwę z poprzedniej edycji paletki, ale nie, tam również cień nazywał się Seductive. Na tym zdjęciu widać również różnicę w długości tasiemki.
Nude tude podróbka

          Kolejną najbardziej rzucającą się w oczy różnicą jest pędzelek i tak naprawdę to on utwierdził mnie w przekonaniu, że paletka nie jest oryginalna. Pędzelek różnił się znacznie od miniaturki narysowanej na tyle opakowania i był dłuższy niż powinien. Ponadto napisy były w kolorze fioletowym, przy czym wersja oryginalna ma różowe napisy, a oryginalny pędzelek ma nieco inny kształt włosia i jest znacznie krótszy. Na zdjęciach dokładnie widać tą różnicę. Lewa strona pędzla w oryginale jest lekko zaokrąglona i bardziej puszysta, w podróbce ta część jest płaska i lekko skośna. Druga część różni się szerokością, podróbka jest odrobinę szersza

Nude tude podróbka

          Myślicie, że to koniec? O nie! Przed nami jeszcze kilka spraw o których warto wspomnieć przy kwestii oryginalności tej palety. Znowu chodzi o cienie! Cień Sexy w wersji podrobionej ma zdecydowanie bledszy kolor niż oryginał, przy czym jego pigmentacja jest tragiczna. Choć oba mają wykończenie matowe jakość jest zdecydowanie gorsza. Największą różnicę daje jednak cień Silly, który oryginalnie jest matem, który ma mnóstwo delikatnych złotych drobinek (maleńki brokat). Podróbka ich nie miała, a cień miał wykończenie satynowe
          Niestety nie zrobiłam zdjęć swatchy palety podrobionej, ale jakość tych cieni również była kiepska. Owszem był JAKIŚ kolor, ale żeby się pokazał trzeba było nałożyć go mnóstwo razy, a ten kolor i tak nie był tak intensywny jak wszystkie swatche jakie widziałam na necie. Masakra…

Nude tude podróbka

          Ostatnią sprawą jest wewnętrzna część opakowania. Jak wszyscy (lub większość) wiecie produkty firmy The Balm w większości zamykają się na magnes. Wykonanie tego opakowania jest bardzo dokładne i absolutnie tych magnesików nie widać. Oczywiście w podróbce z każdej strony wystawał mały prostokącik będący magnesem zamykającym opakowanie. Ogólnie całe opakowanie było widocznie gorszej jakości niż wersja nie podrobiona i mając już do czynienia z innymi produktami firmy The Balm da się zauważyć różnicę na pierwszy rzut oka żeby zobaczy różnicę.
Nude tude podróbka
          Podrobiona paletka trafiła do mnie przez zakup na allegro, wylicytowałam ją w aukcji więc myślałam, że to jednak oryginał skoro to licytacja. Niestety jak tylko do mnie przyszła coś mi śmierdziało. Na szczęście szybko zdecydowałam się na zwrot i udało mi się ją oddać. Dołożyłam 30zł i zamówiłam na mintishop wersję oryginalną, z którą od tego czasu nie mogę się rozstać i większość makijaży jakie sobie wykonuje to właśnie tą paletką. Jestem zakochana po uszy i uważam, że jest cudowna! Ale osobny post ze swatchami i całą opinią o palecie pojawi się za jakiś czas bo chcę ją przetestować w kilku sytuacjach.

          Ja moją oryginalną paletkę kupiłam w drogerii internetowej mintishop zresztą jak pozostałe produkty The Balm (poza paleta Shady Lady) i jestem przekonana, że są to produkty oryginalne!!! Także warto kupować u sprawdzonych sprzedawców!!!

          Jak widzicie łatwo jest podrobić paletę, także radzę jednak zwracać uwagę na kupowane produkty, szczególnie przez internet. Warto zwracać uwagę na cenę i jeżeli jest ona znacznie niższa, to warto się zastanowić. Choć wielokrotnie udało mi się wychwycić coś fajnego w znacznie niższej cenie, nie zawsze okazja jest faktycznie okazją, czasem jest po prostu podróbką…

EDIT 28.06.2015

          Doszły mnie niedawno słuchy, że jest kolejna wersja podróby. Tym razem lepsza, ponieważ nazwy cieni są takie same jak w oryginale, kolor opakowania i napisów jest również taki jak powinien być, cienie również są mocniej napigmentowane niż wcześniej. Pędzelek ponoć też jest zbliżony do oryginału, ALE: cień Silly wciąż nie ma brokatu, w palecie widać magnesy na górze przy lusterku i sznureczek pod pędzelkiem jest długi. Zwracajcie uwagę na to co kupujecie, jak wiać podróbki ewoluowały i teraz znacznie trudniej odróżnić je od wersji oryginalnej!!


Jeżeli jesteście ciekawi innych produktów the Balm, to zajrzycie do poniższych recenzji:
– Mary Lou Manizer [KLIK]
– Nude Dude + swatche [KLIK]
– Frat Boy [KLIK]
– Down Boy [KLIK]
– Bahama mama [KLIK]