Muszę przyznać, że przez ostatnie miesiące denkowanie idzie mi właściwie coraz lepiej. Nie czuję potrzeby otwierania nowych kosmetyków, które czekają w kolejce na użycie i staram się zużywać wszystko na bieżąco. Tak naprawdę w zapasie pootwierane mam tylko oleje, ale też zabrałam się za ich wykańczanie. W lipcowym denku mam dużo kosmetyków do włosów, trochę do pielęgnacji i nawet lakiery się znalazły! Niektóre kosmetyki polubiłam inne nie, jeżeli jesteście ciekawi które, do mnie jeszcze wrócą zapraszam na dzisiejszy post!
denko-blog
denko-blog
Bita śmietana w maśle do ciała z Bomb Cosmetics

          W tym miesiącu poszalałam z produktami do włosów, aczkolwiek jeden z nich służył mi do zupełnie czego innego. Mam tutaj na myśli szampon HIPPO, który służył mi do mycia pędzli oraz beauty blendera. Mocno się pienił i fajnie domywał wszystkie zabrudzenia, kupię go ponownie na pewno! O suchym szamponie Batiste mówić wiele nie będę, ponieważ na pewno go znacie. Wersja dla ciemnych włosów fajnie się u mnie sprawdza ponieważ nie zostawia na nich jaśniejszych śladów. To już moje drugie opakowanie i na pewno w przyszłości kupię kolejne. Również nie pierwsze i nie ostatnie opakowanie w moim denku odżywki Alterry z granatem, która sprawdza się u mnie świetnie. Fajnie wygładza włosy, nadaje im blask i pięknie pachnie! Nie jest to może jakaś odżywka WOW, och, ach i w ogóle, ale na pewno nie raz kupię opakowanie. Malinowy ocen z Yves Rocher kupiłam spory czas temu na promocji, w celu domknięcia łusek po myciu włosów, okej fajnie spełnił swoje zadanie, ale pachniał tak okropnie dusząco, takimi landrynkami malinowymi mega, mega, mega słodkimi, że nie kupię ponowne. Zdecydowanie wolę wersję Mariona, która nie dość że tańsza to pachnie zdecydowanie lepiej. Szampon z Magador to była jakaś porażka, jeżeli chodzi o użytkowanie, ale był świetny w działaniu. Nawet mój B. był z niego zadowolony, bo dostał w spadki kiedy ja miałam go rozwalić za strasznie kiepską pompkę (trzeba było 10-15 nawet 20 pompek żeby nalać odpowiednią ilość szamponu). Ja jestem bardzo niecierpliwa i to doprowadzała mnie do szału, ale ogólnie był spoko. Ja więcej nie kupię, ale B. jest chętny aby go dla niego poszukać. Zobaczymy. Ostatnim włosowym kosmetykiem jest odżywka pokrzywowa  ANNA, która miała być w moim mniemaniu zwykłą odżywką, a okazała się wcierką, która naprawdę fajnie się spisała, ale więcej o niej w aktualizacji włosów. Myślę, że skuszę się na więcej.

denko-blog
          Peeling z Organique z poprzedniego któregoś Shiny, zużyłam w mgnieniu oka, bo ani zapach, ani działanie, ani tłusta warstwa po nim mi nie odpowiadały. Okropny, jeden z gorszych jakie miałam i straszny śmierdziel. Nie sprawię go sobie sama, raczej będę szukać innych peelingów. W przeciwieństwie do masła z Bomb, co prawda z tego typu pielęgnacją do ciała nie mam dużego doświadczenia, ale na pewno kupię inną wersję zapachową, bo działanie jest super!
blog-kosmetyczny
           W paznokciowej grupie również jest hit i kit. Zacznijmy jednak od pozytywów, czyli odżywki Herome. Tutaj mamy wersję Strong, która co prawda spisała się gorzej niż extra strong, ale jednak moje paznokcie wizualnie były znacznie lepsze. Na pewno pokuszę się o kolejną buteleczkę, ale tej mocniejszej wersji szczególnie że u mojej mamy również spisuje si coraz lepiej. Kitem jest dla mnie wysuszacz Sally Hansen, chociaż wychwalałam go w [ tym ] poście, to teraz mam znacznie lepsze porównanie i jest to najgorszy wysuszacz jaki miałam. Jego największą zaletą jest to, że nie ściąga lakieru, ale niestety wysycha jak na wysuszacz dość długo, zawsze mam jakiś odcisk, odgniecenie cokolwiek i ze wszystkich jakie używałam ten schnie najdłużej i niestety w związku z tym u mnie jest zdyskwalifikowany. Więcej go nie kupię. 
denko-blog
          Dwufazowy płyn z Bourjois kupiłam ponieważ skończył mi się mój L’oral i byłam ciekawa jak ten się sprawdzi. Niestety, zostawia tłustą warstwę, której nie lubię chociaż i tak była jeszcze stosunkowo lekka jak na tego typu płyny. Sprawdzał się ok, chociaż nie zmywał makijażu tak dobrze jak ulubieniec z L’oreala. Próbkę wody termalnej z Avene miałam dzięki magazynowi ELLE, którą przyznam ciężko było mi ją dostać, a zależało mi aby jej spróbować bo to dla mnie totalna nowość. Jestem zadowolona i mam już pełne opakowanie, ale innej firmy. Krem z omnia botanica, totalnie mnie zawiódł. Zawsze było go za dużo, ciągle się rolował i miałam wrażenie jakiejś dziwnej warstwy na twarzy, nie ważne jakiej ilości użyłam! Była to próbka z Pinky Joy i na pewno nie skuszę się na pełny produkt. W przeciwieństwie do płynu micelarnego z Dermedic, który oczarował mnie nie tylko swoim zapachem, ale i delikatnym działaniem i całkiem niezłym zmywaniem makijażu. Myślę, że jak wykończę Garniera to sięgnę po micela z Dermedic właśnie.
denko-blog
          O woskach się rozpisywać nie będę, bo pisałam o nich [ tutaj ], przyjemne, fajne ciekawa alternatywa dla Yankee, chociaż ich jeszcze nie przebiły. Grejfrucik z Yankee był mocno grejpfrutowy, rześki i pobudzający ślinotok (ja tak mam przy kwaśnych zapachach). Nie był to mój faworyt, ale fajnie było go powąchać.
          Tak wygląda moje denko, a Wy poszalałyście z wykończeniami? 🙂