W tym miesiącu muszę się przyznać, denko nie należy do największych, ale zużyłam kilka produktów, które miałam już dość długo. Poza tym, po raz pierwszy w denku, pokażę Wam coś co zdenkowane jest, ale nie można tego zaliczyć do kosmetyków (poza tabletkami, które już były). Chyba, że tych do pielęgnacji pędzli. Ale o tym i o całej mojej denkowej ferajnie z września (tak, z września, nie pomyliłam się…) możecie poczytać poniżej. Także serdecznie zapraszam na denkowy post jeszcze z września.

blog-kosmetyczny

denko-blog

           W moim denku, jak co miesiąc, totalny rozgardiasz. Pielęgnacja włosów, twarzy, organizmu, a nawet pędzli! Niby wszystko, a tak naprawdę niewiele się tego we wrześniu uzbierało. Muszę Wam powiedzieć, że tak naprawdę to niewiele nowych rzeczy otworzyłam, to denko jest znacznie mniejsze od poprzednich dlatego, że ostatnie dwa lub nawet trzy denka były spore, bo kończyłam wiele pootwieranych kosmetyków, ale już tego nie robię. Zapasy mam spore jeżeli chodzi o żele pod prysznic czy pielęgnację włosów, ale staram się nie otwierać nowych produktów. Systematyczne pisanie postów denkowych, nauczyło mnie aby nie otwierać wszystkiego na raz. Choć kusi i chciałoby się już poużywać, to jednak często udaje mi się oprzeć pokusie! W każdym razie nie przedłużając więcej przejdę może do rzeczy…

denko-blog

denko-blog
Woda Szungitowa – czyli mój kolejny eksperyment podczas przyspieszania porostu włosów. Jej koszt był stosunkowo niewielki bo 15zł, a starczyła mi na półtorej miesiąca przy regularnym, prawie codziennym stosowaniu. Czy przyspieszyła porost… Hmmm.. W sumie ciężko mi powiedzieć, myślę że nie przyspieszyła go jakoś znacznie, ale zmniejszyła wypadanie włosów. Nie mogę powiedzieć, że nie miała wpływu kompletnie na porost, ale był nieco zwiększy niż zwykle, więc nie jest źle. Ma całkiem przyjemny zapach i kamyczek szungitowy w środku. Myślę, że kupię jeszcze buteleczkę, czy dwie żeby sprawdzić długoterminowe działanie.
Płyn do dezynfekcji pędzli – kupiony u mnie w szkole. Nie miałam innego, ale jestem z niego bardzo zadowolona. Świetnie domywa pędzle, nie niszczy włosia przy częstym myciu, nie usztywnia go i nie zwiększa jego wypadania. Nie rozkleja też trzonków jeżeli zdarzy mi się za mocno zanurzyć pędzel. Jedynym jego minusem to mocny, chemiczno, alkoholowy zapach.
Odżywka Garnier sekrety prowancji – morela i olejek migdałowy. Chociaż staram się unikać Garniera, tak odżywkę z tej serii i takim zapachu uwielbiam. Podobnie jak moje włosy. Cudownie je wygładza, pięknie nabłyszcza i nadaje im cudowny zapach. Raczej jednak będę szukać bardziej naturalnych odżywek do włosów.
New skin – peeling szafirowy do twarzy, niestety jego ogromna ilość i mega wydajność sprawiły, że najzwyczajniej w świecie mi się przeterminował. Czego bardzo żałuję, bo uwielbiałam go i moja skóra również. Zresztą pisałam o nim równo rok temu, kiedy był moim wrześniowym ulubieńcem [ klik ], także zachęcam zainteresowanych do rzucenia okiem.
ISANA – kultowy, najlepszy, niezastąpiony zmywacz do paznokci z Rossmanna. Zmyje każdy lakier nie robiąc bałaganu w okół. Nie brudzi skórek nawet, bez problemu zmywa lakiery brokatowe, z drobinkami itd. Nie zastąpiony, MUST HAVE! Kolejne opakowanie już w ruchu i na pewno nie jedno jeszcze będzie w moim posiadaniu.
Bingo Spa – kolagenowy żel do mycia twarzy… Który właściwie nie robił nic. Poza tym, że się pienił i mył. Okej, fajnie. Ale po przemyciu twarzy wacikiem później wciąż były na nim jakieś resztki makijażu, czy inne zanieczyszczenia. To co za żel do mycia twarzy, który nie bardzo domywa? Nie polecam, nie kupię ponownie, nawet dla dość przyjemnego, delikatnego zapachu.
Biotebal – tabletki, które biorę jako suplement wspomagający włosy i paznokcie. Biorę już drugie opakowanie, trzecie mam w zanadrzu i czekam na efekty, które już się pojawiają. Jeszcze niewiele o nich powiem ponieważ kuracja potrwa jeszcze co najmniej miesiąc.
Ziaja – maska intensywny kolor, o pięknym zapachu, która nadaje bardzo fajny połysk. Jedna z fajniejszych masek jakie używałam, na pewno do niej wrócę jak przetestuję inne maski tej firmy.
Benefit – próbka porfessional, którą zużyłam na 3-4 razy. Jak na tak małą ilość to naprawdę nieźle. chociaż nie jestem w stanie po tak małej ilości stwierdzić, czy to produkt godny uwagi. Na szczęście mam jeszcze jedną, znacznie większą próbkę i mam nadzieję, że będę mogła stwierdzić czy chcę, czy nie chcę zainwestować w pełną wersję.
denko-blog

          Jak co miesiąc w moim denku znajduje się miejsce na wypalone zapachy. Jak widzicie coraz więcej w moim kominku pojawia się wosków z Kringla i uwierzcie mi, jeszcze się pojawią nie raz, bo są rewelacyjne! Chociaż muszę przyznać, że ani arbuz, ani wiśnia, którą widzicie mnie nie powaliły. Aczkolwiek o ile mi czas pozwoli, już niedługo opowiem Wam o najlepszym zapachu jaki miałam okazję spróbować. I to właśnie od Kringle.
Tak prezentuje się moje wrześniowe denko, a niebawem… denko z października!