W tej świątecznej gorączce pora na coś nie świątecznego! Dobrze wiecie (lub nie), że jestem wielką fanką firmy the Balm. Mam już małą kolekcję kosmetyków tej firmy i jeżeli mam być szczera to jeszcze się nie zawiodłam i jestem przekonana, że moja kolekcja urośnie, może nie w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno. Dzisiaj przyszła pora na paletkę Nude Tude, którą mam już jakiś czas i nadeszła pora na napisanie recenzji. Sprawdziłam ją już chyba w każdych możliwych warunkach, więc warto podzielić się z Wami moją opinią i przede wszystkim, czy warto w nią inwestować. Jeżeli jesteście ciekawi, chcecie zobaczyć swatche i uzyskać więcej informacji o paletce, to zapraszam dalej.

nude-tude-the-balm

nude-tude-the-balm

nude-tude-the-balm

          Stylistyka paletki jest zachowana w klimatach retro, czyli coś co dla the Balm jest dość charakterystyczne. Opakowanie jest również typowe dla firmy, wykonane z porządnego kartonu z zamknięciem na magnez. Jest to moim zdaniem póki co najlepsza forma palety, ponieważ cienie są naprawdę bezpieczne. Zdarzyło mi się, że paleta spadła, a jak widzicie cienie są całe i zdrowe. Rysunki w środku to panie „za cenzurowane” cieniami co jest bardzo pomysłowe. Musicie mi niestety wybaczyć wygląd palety, ale używam jej dość często, a nie da się tego domyć (nawet płynem micelarnym).
          W palecie mamy 12 cieni zachowanych raczej w neutralnej kolorystyce, mamy tutaj bezpieczne brązy, beże uderzające zarówno w ciepłe jak i chłodne tony. Uwielbiam tą paletę ponieważ znajdę tutaj delikatne złoto, cień szampański, bardzo intensywną czerń, neutralny karmel czy wieczorowy brąz z drobinkami. Uwielbiam te odcienie zarówno na dzień jak i na wieczór. Cztery cienie z tej palety są matowe: Sultry, Sexy, Serious i Sleek, Silly jest matem z delikatnym brokatem, zaś cała reszta to lekka perła lub satyna. Idealne połączenie.

nude-tude-the-balm
nude-tude-the-balm

          Trwałość cieni jest dobra nawet bez bazy, chociaż na niej trzymają się spokojnie 10-12h i dopiero po tym czasie zaczynają blednąc lub zbierać się w załamaniach, ale bardzo delikatnie. Mają świetną pigmentację i tylko nieznacznie ją tracą przy rozcieraniu, nie tworzą jednak bezbarwnej plamy, tylko piękną mgiełkę koloru. Swatche, które możecie zobaczyć poniżej są wykonane palcem, bez żadnej bazy. Świetnie się łączą ze sobą, z innymi cieniami i uwierzcie mi, można nimi stworzyć naprawdę przepiękne makijaże. 
          Są również bardzo wydajne, bo jak widzicie zużycie jest znikome, a używam ich już w sumie od czerwca więc ponad pół roku i to dość często. Nie wyobrażam już sobie pracy bez tej palety, ma w sobie sporo klasycznych odcieni, które pasują do wielu typów urody.

nude-tude-the-balm

                   Paleta nie jest trudno dostępna, ponieważ można ją znaleźć na wielu drogeriach internetowych, minti, besmakeup, cocolita itd. Koszt tego ślicznego cuda to ok 115zł, więc uważam, że za taką jakość i wydajność naprawdę warto. Wiem, że można ją dorwać na allegro, ale niestety możecie tam naciąć się na podróbki. Jeżeli chcecie mieć pewność, że kupujecie oryginalną paletkę zapraszam do [ tego postu ] gdzie dokonałam porównania tej paletki do podróbki z allegro.
          Jest tu ktoś zakochany w paletce podobnie jak ja?