Tak, znowu denko. W końcu przyszła na nie pora, a wydaje mi się, że w grudniu zapomniałam o listopadowym denku. Zdarzyło mi się to chyba po raz pierwszy, od kiedy wprowadziłam denko na blogu. Dlatego musiałam się spiąć, żeby w tym miesiącu o tym nie zapomnieć Sama lubię te posty i nie chciałabym żeby tej serii zabrakło u mnie, dlatego właśnie dziś zapraszam Was na lekkie, wcale nie takie duże denko. Wszystko co zużyłam w grudniu, możecie zobaczyć poniżej, wraz z krótkim opisem każdego produktu.

denko-blog
denko-blog


►  Efekty kuracji Herome po 3 miesiącach
►  Kallos Keratin vs. Al Latte
►  Co warto kupić z Balea?

W sekcji paznokciowej znalazły się dwie odżywki Herome, Strong i Extra strong i właściwie to wina tego, że pusta buteleczka nie znalazła się w torbie na denko w poprzednim miesiącu. Dodatkowo zużyłam jeden z lepszych kremów do rąk jakie miałam, z Bioliqu, który dostałam w jednym z Shiny Boxów. Rewelacyjnie się wchłania, delikatnie pachnie i jest mocno wydajny. Nie wiem gdzie podziała się jego druga połowa, ale jak wykończę dwa kremy, które mam aktualnie na pewno kupię pełne opakowanie. Krem z Bielendy znalazł się tu całkowicie przypadkiem. Krem otrzymałyśmy na spotkaniu blogowym, w Szczecinie bodajże w lutym. Bardzo mozolnie szło mi jego zużycie, ale właściwie nic specjalnego dla mnie nie zrobił.

          Część z kosmetykami do włosów w denku jest zawsze największa, chociaż ostatnio ten temat na blogu zszedł na troszkę dalszy plan. W poprzednim miesiącu w końcu, W KOŃCU udało mi się zużyć do końca słynną maskę z Kallosa, wersję latte, tą pachnącą budyniem waniliowym. Wykończyłam kolejną odżywkę z Anny, Brzozową tym razem, ale jednak pokrzywowa przemawia do mnie najbardziej. Bardzo polubiłam się natomiast z odżywką wygładzającą z Ziaji, pięknie pachnie i włosy są po niej bardzo gładkie i błyszczące. Natomiast odżywka w tej dziwnej tubce z babuszki Agafii. Właściwie jeszcze nie powinnam zamieszczać tutaj odżywki bez spłukiwania Balea, bo jeszcze trochę mi zostało w innym opakowaniu, ale stwierdziłam, że nie będę trzymać już pustego opakowania. Pięknie pachnie i ułatwia rozczesywanie jak włosy wyschną, może nie jest to najlepsza odżywka b/s, ale jestem zadowolona.

          W części pielęgnacyjnej również zrobił się lekki bałagan, bo znalazły się tu moje ukochane perfumy z Zary, to już chyba moja 5 butelka i uwierzcie mi, niebawem kupię następną. Jestem w nich zakochana. Podobnie z olejem z Alterry, nie powinno go tu być ponieważ zużyłam go do włosów. Dodawałam go gównie do masek. Pięknie pachnie, fajnie wygładza, ale właściwie chyba już go nie kupię, bo jakoś nie widzę ogromnej różnicy podczas jego stosowania. Cała reszta to właściwie same ulubione produkty, o płynie dwufazowym z L’oreala pisałam [tutaj], a płyn micelarny z LIERACa trafił do mnie w pudełku SB i bardzo, bardzo go polubiłam. Szkoda tylko, że pełna wersja jest taka droga, bo pięknie pachnie, dobrze oczyszcza skórę i zmywa makijaż. O maśle do mycia pod prysznic z Bomb Cosmetics, również pisałam i to spory czas temu, [tutaj] możecie rzucić okiem. Jest to najbardziej wydajny produkt jaki w życiu używałam. Używałam go pół roku i gdyby nie to, że pod koniec brałam naprawdę wielkie kawałki, to pewnie jeszcze w tym miesiącu bym go miała. Wykończyłam też próbkę kremu pod oczy z Benfitu, ale jakoś mnie nie zachwycił.

          Grudzień obfitował w palenie wosków, właściwie nic w tym dziwnego, ale brakuje tutaj zapachu choinki, który paliłam podczas świąt. Właściwie nie wiem co się z nim stało… Trzy z tych wosków dostałam i cieszę się, że mogłam je sprawdzić na sobie, ale chociaż Cozy Cabin mi przypasował, a Angel wings nie porwał, choć był przyjemny to i tak do nich nie wrócę. Podobnie zresztą do Warm cotton, nic nie pobija Clean cotton z Yankee Candle. Natomiast Aloe water, czy jabłuszko machintosh chętnie odpalę jeszcze raz, nie wspominając o mojej ukochanej [mandarynce z pomarańczą], którą ubóstwiam!
           A jak mają się Wasze denka w tym miesiącu?