Skoro rozliczyłam się już z denkiem, pora pokazać wam nowości lutego, które wpadły w moje łapki w minionym miesiącu. Muszę przyznać, że trochę tego jest, chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy. Część rzeczy dostałam, więc może dlatego wydawało mi się, że nie jest tego tak dużo. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Jeżeli jesteście ciekawi o co wzbogaciła się moja łazienka, kosmetyczka i nie tylko, to zapraszam Was dzisiaj na post z nowościami!

Nowości kosmetyczne


Zazwyczaj dzieliłam produkty na więcej kategorii niż dwie. Dziś jednak zdecydowałam się pokazać Wam po prostu osobno kolorówkę, osobno pielęgnację i to właśnie od niej zaczniemy. Doszłam ostatnio do wniosku, że potrzebuję dwóch porządnych kremów do twarzy. Na dzień i na noc, ale nie napchanych silikonami i innymi parafinami, tylko takich, które NAPRAWDĘ coś zdziałają. Poszukiwania trwają dalej, ponieważ nic takiego nie znalazłam, może mi coś polecicie? Ponadto w poprzednim miesiącu, mocno odczułam braki pewnych produktów, stąd wynikały moje zakupy. Brakowało mi przede wszystkim, masek do włosów. Tak. Mi. Wiem, że dziwne, ale w związku z tym aktualnie mam… 4 maski. Przynajmniej mam zapas na następne miesiące.
➥ Nowości z kosmetykomanii

Kallos Banana

Kallos Banana

Jak wspomniałam zaczniemy od pielęgnacji, której, jak to u mnie bywa, jest mniej niż więcej. Produkty z Nuxe dostałam od sąsiadki, wraz z kilkoma rzeczami, które pokażę Wam poniżej. Olejek pięknie pachnie, a balsam do ciała przyda się na jakieś wyjazdy. Peeling z greenland zakupiłam w SP i choć pięknie pachnie to okazał się kiepskim zdzierakiem, no ale trudno, dobrze, że był na promocji. Zresztą podobnie jak facelle intim z aloesem, który chciałam sprawdzić, pachnie świeżo i przyjemnie, więc pewnie poza swoimi pierwotnymi działaniami, będzie też przyjemny dla włosów. Maseczka Kallosa była zakupem w desperacji, kiedy nie miałam co na włosy nałożyć, a zapomniawszy, że ją kupiłam skusiłam się na kakaową wersję Ziai, a że bardzo lubię maski tej polskiej firmy, na pewno mnie nie zawiedzie.
➥ Piękne włosy w 30 minut

Nowości lutego

Z powyższej piątki kupiłam dwa produkty podczas promocji w SuperPharm, pewnie się domyślacie się, że chodzi o kredki do ust z Rimmela. Są świetne! Mają mocny pigment, dobrze się trzymają i nie wysuszają ust. Myślę, że jedna z nich trafi do ulubieńców marca! Pomadkę z Cliniq, błyszczyk z YLS i Clarins dostałam od sąsiadki i muszę przyznać, że wszystkie kolory nieziemsko mi się podobają. Mogę Was zapewnić, że na pewno pojawią się w niektórych makijażach, które w przyszłości się tu pojawią. W sumie to ze mnie gapa, bo mogłam od razu pokazać Wam wszystkie kolory, no ale cóż… Chociaż błyszczyk YLS użyłam w tym makijażu, rzućcie okiem.

the Balm Frat Boy

the Balm Frat Boy

Róż ➥ the Balm FratBoy chodził za mną już od tamtego roku, właściwie nie wiem dlaczego nie skusiłam się na niego wcześniej. Jest świetny, idealny do odcienia mojej cery, właściwie używałam go codziennie w ciągu ostatnich tygodniu lutego i na wyjeździe w marcu. Drugim produktem, który z powyższych sobie kupiłam jest korektor Collection lasting perfection. Zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami miałam nadzieje, że w końcu zakryje te moje nieszczęsne cienie. Niestety… Również nie spełnia w 100% moich oczekiwań, ale więcej o nim już niebawem. Jako totalna maniaczka paletek Sleek z radością muszę przyznać, że moja kumpela z ulgą pozbyła się paletki bad girls, na którą od dawna polowałam. Na pewno pokażę Wam ją z bliska przy innej okazji. Ciemny podkład Chanel, cienie Estee Lauder oraz przepiękny, delikatny i kobiecy róż z MACa dostałam od wspomnianej już w tym poście sąsiadki. Cudowne kosmetyki, które na pewno pójdą w ruch!

Zoeva Rose Golden vol 2

Zoeva Rose Golden vol 2

W nowościach lutego znalazło się też małe cudeńko, coś co chodziło za mną od dawna i coś, na co myślałam, że nie będę mogła się skusić. Mianowicie mowa tutaj o zestawie pędzli Zoeva, które pokazywałam Wam z bliska tutaj, czyli Rose Golden vol. 2. Jestem totalnie zakochana w pędzlach Zoeva i pragnę ich jeszcze, jeszcze więcej! Na pewno kiedyś skuszę się na zestaw do twarzy! Ponadto w końcu, tak, W KOŃCU zdobyłam słynny lakier Fiji od Essie. Idealny nudziak, totalnie w moim guście, przepiękny na wiosnę i lato. Na koniec rzęsy, cudowne i niezastąpione Ardell Demi Wispies i mały eksperyment od Sleeka, który niestety okazał się okropną pomyłką. Rzęsy się wręcz rozpadają… Szkoda słów.
Tak właśnie prezentują się moje nowości, jak widzicie jest tego całkiem sporo, ale jak mówiłam dużą część tych rzeczy dostałam, więc raczej tragedii nie ma. Ponadto w lutym przybyła mi nowa kurtka, buty, spodnie, ale z takich zakupów nie mam zamiaru się tutaj spowiadać, nie jestem szafiarką! Nie mniej jednak, mam nadzieję, że moje nowości Wam się podobają.


Koniecznie dajcie znać co w pierwszej kolejności macie ochotę poznać bliżej. A może czegoś nie znacie?