Parę miesięcy temu w moje ręce wpadła mascara, firmy z którą nie miałam wcześniej za bardzo styczności. Peggy Sage zawsze gdzieś się obijało o uszy, ale nigdy nic mnie nie kusiło na tyle, aby coś kupić. Jest to drugi produkt tej firmy, który recenzuję i po raz kolejny mam sporo do powiedzenia w temacie. Tusz do rzęs do nieodłączny towarzysz mojej codzienności, więc możecie mieć pewność, że bohater dzisiejszego posta, był nieźle przetestowany! Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o mascarze Dreamy cils od Peggy Sage, to zapraszam Was na dzisiejszy post.
Peggy Sage, Dreamy cils

          Jak wspomniałam we wstępie, nie miałam wiele do czynienia z produktami tej firmy, wcześniej recenzowałam jedynie płyn fixujący [ tutaj ] możecie przeczytać recenzję. Byłam z niego zadowolona, wciąż zresztą jestem i często używam go nie tylko do utrwalania makijażu, ale i do moczenia pędzli. Jak będzie z mascarą Dreamy cils?
           Ja jestem jedną z tych kobiet, które uwielbiają silikonowe szczoteczki, nie wyobrażam sobie już, malować rzęs klasyczną wersją szczoteczki, która zazwyczaj jest większa i mniej poręczna. Dlatego jak tylko zobaczyłam co oferuje mascara z Peggy Sage, czułam że to będzie strzał w dziesiątkę! Czy faktycznie tak było? Warto zwrócić uwagę na fakt, że z założenia jest to mascara wydłużająca i rozczesująca rzęsy, zaraz się okaże jak spisała się w swojej roli.

Peggy Sage, Dreamy cils

          Zacznijmy od kształtu samej szczoteczki, ponieważ jest dość nie typowy. Na zdjęciach powyżej oraz poniżej pokazałam Wam ją z dwóch stron. Z jednej jest ona szersza i ma dłuższe włoski, zaś z drugiej są one bardzo króciutkie. Taki rozkład ząbków pozwala na bardzo, ale to bardzo precyzyjne pomalowanie rzęs, od samej nasady. Ta dłuższa część szczoteczki dokładnie maluje, aż po same końce, nie skleja, a wręcz bardzo dobrze rozczesuje i delikatnie wydłuża rzęsy. Mascara Dreamy cils Peggy Sage jest świetna do dziennych makijaży. Efekt jaki daje jest na tyle delikatny, że przy makijażach wieczorowych mogłaby trochę ginąć, jednakże na co dzień, do delikatniejszych oczu będzie jak znalazł!
           Lubię w niej również to, że się nie osypuje. Używam jej już naprawdę długo i jest już lekko podeschnięta, a nie zauważyłam osypywania. W związku z tym, ponownie potwierdza się moje stwierdzenie, że jest świetna do codziennego stosowania, nie trzeba co 5 minut sprawdzać, czy aby pod oczami nie mamy osypanej maskary – na pewno jej tam nie będzie! Ponadto bardzo łatwo się zmywa, nie trzeba trzeć oczu aby się jej pozbyć i co ważne, nie podrażnia.

Peggy Sage, Dreamy cils

          Muszę jeszcze wspomnieć o jednej kwestii, na początku użytkowania tuszu Dreamy cils, miałam z nią mały kłopot, ponieważ była bardzo, bardzo mokra. Niestety przez to choć faktycznie mocno czarne, i dłuższe to były trochę posklejane. Byłam zła, ale stwierdziłam, że wystarczy poczekać. Po około miesiąca od otwarcia, tusz troszkę podsechł i choć był jeszcze nieco mokry, to już znacznie lepiej się z nim pracowało! Rzęsy wyglądają naprawdę świetnie zarówno wtedy, jak i teraz.
          Aby podeprzeć moje słowa poniżej możecie zobaczyć jak mascara fajnie wygląda na rzęsach (nie zwracajcie uwagę na moje dziury wśród rzęs, bo zdjęcie było robione w okresie jak było z nimi kiepsko). Jak widzicie efekt jest bardzo przyjemny, delikatny, subtelny ale nie za słaby. Mascara przez cały okres użytkowania nie zmieniła swoich właściwości, wciąż pracuje się z nią świetnie.

Peggy Sage, Dreamy cils

          Ja jestem bardzo zadowolona z tej mascary, chociaż nie daje spektakularnego wydłużenia i pogrubienia, taki codzienny, subtelny efekt bardzo mi się podoba i swego czasu towarzyszyła mi przy każdym makijażu dziennym. Jeżeli jesteście zainteresowani, to warto wspomnieć, że na stronie www.powerlook.pl jest aktualnie promocja na ten tusz i zamiast 33zł zapłacicie za niego jedynie 22,99zł! Myślę, że warto, jeżeli szukacie sprawdzonego, dobrego tuszu na co dzień.
Koniecznie dajcie mi znać co myślicie o tej maskarze i czy macie ochotę ją sprawdzić?