Przez wysokie temperatury w lipcu (które okazują się niczym, w porównaniu do tego co dzieje się teraz), musiałam mocno ograniczyć nie tylko mój makijaż, ale strój, pielęgnacje, ale i wychodzenie z domu. Zwichnięta kostka mi tego nie utrudniała. Nie obyło się jednak bez kilku świetnych produktów, które towarzyszyły mi w poprzednim miesiącu prawie każdego dnia. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o ulubieńcach lipca!

Urban Decay
          Tak jak wspomniałam, w minionym miesiącu panował umiarkowany minimalizm i jeszcze jak pokusiłam się o delikatny makijaż, to było całkiem nieźle. W sierpniu ledwo daję radę wytrzymać na dworze dwie godziny, co dopiero mieć na sobie makijaż. W każdym razie lipiec minął pod znakiem minimalizmu w związku z tym i samych ulubieńców będzie niewiele, szczególnie z kolorówki. A jeżeli o niej mowa to wśród najczęściej używanych przeze mnie kosmetyków były:

  • Urban Decay all nighter, makeup setting spray – czyli utrwalający płyn do makijażu, który psikamy na podkład. Ja uwielbiam go za to, że ściąga warstwę pudru z podkładu, bo z tym utrwaleniem to bym się kłóciła. Dzięki niemu makijaż nie wygląda sztucznie, a podkład lepiej wygląda na skórze, daje takie lekko mokre wykończenie (w pozytywnym sensie).
  • NARS blush, deep throat – róż, który już po raz kolejny pojawia się w ulubieńcach, a nie doczekał się jeszcze pełnej recenzji. Piękny, brzoskwiniowy róż z delikatnym rozświetleniem, który pięknie komponował się z delikatnym, rozświetlającym makijażem.
  • Maybelline, Lash sensational – malując nim rzęsy miałam sporo pytań czy doklejałam sobie kępki, chyba o czymś to świadczy prawda? Świetnie rozczesuje, wydłuża i podkręca rzęsy. Jest to drugi produkt, który pojawił się ponownie w ulubieńcach, a nie ma jeszcze recenzji, ale na pewno to jeszcze nadrobię.
  • L’oreal, brow artist plumper – czyli po prostu żel do stylizacji brwi. Uważam, że za taką cenę jest naprawdę świetny i choć nie jest idealny, to bardzo dobrze daje radę. Szykuję post z zestawieniem żeli do brwi, które można kupić w drogeriach i nie tylko. A ten żel, na pewno będzie miał wysokie miejsce.

Ulubieńcy miesiąca

          W kwestii pielęgnacyjnej też nie poszalałam. Ponieważ komplet z Norela mnie zapchał, musiałam go odstawić żeby nie doprowadzić do gorszego stanu. Dlatego dziś nie pokażę żadnych kremów do pielęgnacji twarzy, z wiadomych względów. Mam natomiast do powiedzenia kilka słów o produktach, które sprawdziły się u mnie w pielęgnacji włosów i paznokci, jak i oczyszczania cery.

  • Herome, extra strong – odżywka do paznokci, która w końcu doprowadziła moje paznokcie do normalnego stanu (tfu! tfu! odpukać!). Robię sukcesywnie zdjęcia, żeby pokazać w recenzji też efekty w trakcie kuracji, także za jakieś dwa tygodnie powinien pojawić się post.
  • Pharmaceris, H-keratineum – czyli szampon wzmacniający i przyspieszający porost. Jak używałam go po raz pierwszy, sporo przyspieszył porost i fajnie wzmacniał włosy. Pełna wersja tego opakowania już się kończy, więc planuję zakup kolejnej butelki. Bardzo ładnie pachnie, dobrze się pieni i domywa włosy nawet po olejowaniu.
  • Dermika, łagodny peeling enzymatyczny – w związku z moją naczynkową cerą unikam innych peelingów, wystarczająco podrażniłam sobie naczynka pastą oczyszczającą z Ziaji. Ten peeling świetnie oczyszcza, pozostawia skórę gładką, odświeżoną i pachnącą. Nie podrażnia, co jest dla mnie najważniejsze.
  • Foreo luna mini – czyli moje małe cudeńko do oczyszczania. Od kiedy ją mam, prawie się z nią nie rozstaję. Czasem z rana zapomina mi się jej użyć, ale pracuję nad tym! Za to wieczorami to punkt obowiązkowy. Przy użyciu żelu do mycia albo pianki, świetnie oczyszcza skórę, pozostawia ją promienistą, aksamitną w dotyku i świetnie oczyszczoną. W połączeniu z peelingiem z Dermiki, mam cerę gładką jak pupcia niemowlaczka!
Ulubieńcy miesiąca

          W tym miesiącu w ulubieńcach będzie sporo pędzelków, choć nie wliczałam ich w tytułową ósemkę. Dlaczego ich tak dużo? Ponieważ właściwie zawsze mam jakiegoś faworyta, ale przy zdjęciach do ulubieńców zazwyczaj pędzle wylatują mi z głowy. W związku z tym postanowiłam zebrać po prostu kilka moich ulubionych pędzelków, które ostatnimi czasy (nie tylko w lipcu) bardzo polubiłam. Oczywiście w przewadze Zoeva, ale nie tylko! 
  • Real Techniques, buffing brush – jeden z najlepszych pędzli do podkładu, ze względu na swój płaski, ale nieco owalny kształt daje fajne wykończenie na twarzy i świetnie blenduje podkład. Ponadto mycie go, to czysta przyjemność. Nie dość, że bez problemu się domywa, to błyskawicznie wysycha. Uwielbiam go.
  • Sephora, Cheekbone blush 51 – cudowny pędzel do rozświetlacza, zresztą jak i do różu. Jak będzie jakaś następna promocja w Sephorze, to na pewno sprawie sobie kolejny, albo nawet i dwa. Cudownie nabiera produkty, świetnie blenduje i jest bardzo wygodny. Sprawdza się też do pudrowania przestrzeni pod oczami, choć do tego mógłby być odrobinę mniejszy. Jest naprawdę cudowny!
  • Zoeva 227 luxe soft definder, MAC 217 to świetne pędzle do blendowania, w mojej opinii są identycznej jakości i nie wydaje mi się abym musiała kupować kolejny pędzel z MACa. Zoeva świetnie daje sobie radę i to mój pędzel nr 1 jeżeli chodzi o pędzle do rozcierania. 
  • Hakuro H76 – najlepszy na świecie pencil brush, mam już dwa i chcę więcej. Używam ich przy każdym makijażu, czy u siebie czy u klientek bo jest rewelacyjny. Nie za gruby, nie za cienki i genialnie rozciera cienie. 
  • Zoeva 142 concealer buffer – świetny pędzel do korektora pod oczami, nie robi smug, dobrze rozciera i jego rozmiar idealnie mieści się w przestrzeń pod okiem. Jestem z niego bardzo zadowolona, mam podobny z RT i oba mam zawsze przy sobie.
  • Sigma E15 – naoglądałam się tego pędzla w użyciu u Jaclyn Hill, że zapragnęłam go dla siebie i bardzo go lubię. Stosuję go zazwyczaj razem z pędzlem H76 z Hakuro, bo oba pędzle dają świetny efekt mocnego koloru i genialnego roztarcia. Zresztą E15 solo, również świetnie rozciera cienie.
  • Zoeva 322, brow line – jak po raz pierwszy zobaczyłam ten pędzel nie byłam zachwycona, taki jakiś był dziwny. A dzisiaj? Mam trzy i przydałby mi się jeszcze jeden, bo nie wyobrażam sobie bez niego makijażu brwi cieniami. Jest szeroki i ma krótkie włosie, przez co szybko i dokładnie można wyrysować nim każde brwi.

Ulubieńcy miesiąca

          Tak właśnie prezentują się moi ulubieńcy. Może nie ma ich zbyt dużo, ale ja zawsze w tego typu postach staram się pokazywać produkty, które naprawdę się u mnie sprawdziły i które sama, bym Wam poleciła bez zastanowienia. Jeżeli masz ochotę poznać z bliska jakiś produkt dziś wspomniany, daj znać w komentarzach wezmę to pod uwagę przy planowaniu nowych postów.
Jacy są Twoi ulubieńcy lipca?