Róże nigdy nie były żadną moją obsesją, nie potrzebowałam ich w swoich życiu zbyt wielu (w przeciwieństwie do palet cieni). Okej, różu używałam codziennie, ale miałam 1-2 odcienie, które w 100% mnie satysfakcjonowały i nie potrzebowałam ich więcej. Aż nie zaczęłam czytać blogów, oglądać Youtubów i moja miłość do róży zdecydowanie urosła. Kiedy w sprzedaży pojawiły się róże Makeup Revolution Powder Blush w wersji solo i zobaczyłam je na kilku filmikach wiedziałam, że będą moje. Bardzo spodobały mi się odcienie, pigmentacja i niesamowicie niska cena. Dziś pokażę Wam pięć z sześciu dostępnych odcieni w tej serii i powiem o nich kilka słów. Jeżeli chcecie się dowiedzieć czy warto je kupić, jaką mają trwałość i jak kolory wyglądają na skórze – zapraszam na dzisiejszy post, będzie co oglądać!
Róże Makeup Revolution
          Na wstępie kilka technicznych i nie tylko informacji o różach. W tej serii znajduje się sześć kolorów: Treat, WOW!, Love, NOW!, Sugar i HOT.  Ja posiadam pięć kolorów poza odcieniem HOT i wszystkie, które mam w kolekcji, chciałabym Wam dziś pokazać z bliska. Przede wszystkim, dlaczego warto je poznać? Głównie dlatego, że są tanie: 5zł/szt i nawet jakby się nie sprawdziły, nie szkoda nam będzie wydanych pieniędzy. Poza tym są dobrze napigmentowane i mają przyzwoitą, jak na tak niską cenę, trwałość. Wydaje mi się, że nikomu nie będzie szkoda wydać tak niewielkiej kwoty na róż, który starczy spokojnie na co najmniej rok. 
          Nie są to jednak produkty idealne, a to, co mi się w nich nie podoba, to opakowania. Wyglądają naprawdę ładnie i uroczo, ale tragicznie się je otwiera. Widzicie tą kuleczkę na brzegu opakowań? To jest forma zatrzasku, który niestety często jest „zassany” przez co można się nieźle namachać i połamać paznokcie… Nie ma za co złapać, na czym oprzeć palca i tym oto sposobem musimy wykombinować jakiś sposób, żeby róż otworzyć. Jednakże jak na produkt, za 5zł i tak uważam, że jest dobrze, szczególnie wizualnie – choć przyczepić się musiałam.
         Jeżeli chodzi o kolory róży to nie będę ukrywać, że dla mnie są one niezwykle praktyczne. Dobór kolorystyczny jest bardzo przyjemny i uważam, że każda z Was znajdzie sobie wśród tych sześciu odcieni, coś dla siebie. Jedynie kolor WOW! jest trudny i raczej mało użyteczny (moim zdaniem), ale i on znajdzie na pewno swoje fanki. Tymczasem, coby już nie przedłużać, zapraszam na przegląd!
Makeup Revolution Powder Blush

TREAT – mocno pomarańczowa brzoskwinia i choć początkowo byłam przerażona tym kolorem, tak teraz bardzo go lubię. Dobrze roztarty daje zdrowy efekt na buzi i fajnie ją ociepla. Świetnie wygląda w połączeniu z chłodnym bronzerem, np. tym z KOBO [KLIK].
Makeup Revolution Powder Blush

WOW! – bardzo chłodny, jasny, baby róż – zdecydowanie nie dla każdego. Nie przepadam za takimi kolorami na policzkach, bo dla mnie wyglądają się sztuczne, ale spokojnie można go używać też jako cień do powiek! Myślę, że jasna karnacja, blada wręcz będzie w tym kolorze wyglądać ciekawie, choć niecodziennie
Makeup Revolution róże
LOVE – bardzo neutralna brzoskwinia z delikatnymi brązowymi  i różowymi tonami. Moim zdaniem nadaje się do każdego typu urody, bo kolor jest bardzo neutralny. Zresztą jeden z moich ulubionych wśród całej dzisiejszej piątki. Jeżeli więc szukacie delikatnie ciemniejszej brzoskwini, która świetnie będzie wyglądać z rozświetlaczem – LOVE to świetny wybór.
Makeup Revolution róże
NOW! – to taka bardziej różowa i delikatnie cieplejsza wersja różu LOVE, która w dodatku ma maleńkie drobinki. Na szczęście nie są one mocno widoczne na skórze, a przyjemnie odbijają światło dodając skórze blasku. To również jeden z moich ulubieńców i podoba mi się efekt delikatnego rozświetlenia.
Makeup Revolution róże
SUGAR – na koniec zostawiłam mój nr 1 z całej piątki. Sugar jest idealnym połączeniem różu, brzoskwini i brązu, przez co kolor jest naprawdę wyjątkowy. W rzeczywistości jest nieco chłodniejszy niż na zdjęciach i przepięknie wygląda na policzkach. 
Róże Makeup Revolution
          Jeżeli chodzi o róże Makeup Revolution Powder Blush, to ja jestem zdecydowanie na tak. Znalazłam swoich ulubieńców, których używam na co dzień i uważam, że są to świetne produkty na każdą kieszeń. W kwestii trwałości również nie ma raczej na co narzekać. Na policzkach trzymają się bez większych zmian do 6 godzin, później przydałoby się dołożyć odrobinę koloru. Poza tym ich trwałość bardzo zależy od bazy, podkładu i oczywiście cery jaką posiadacie. Fajnym trikiem na przedłużenie trwałości, jest nałożenie różu bezpośrednio na podkład przed przypudrowaniem, ale w takiej sytuacji trzeba bardzo uważać żeby nie zrobić sobie plamy i bardzo dobrze rozetrzeć produkt. 
          Róże mają dobry pigment, więc radziłabym uważać podczas nabierania, żeby nie przesadzić z ilością, bo można zrobić sobie nimi plamy. Niestety dość mocno się sypią, ale jeżeli mam być szczera – mój róż z Bobbi Brown sypie się tak samo. Przez co niestety wydajność kuleje, ale w sumie mamy rok żeby je zużyć więc nie ma co oszczędzać! Rozcieranie też nie stanowi tutaj problemu, choć jeżeli nie będziemy kontrolować ilości nakładanego produktu, możemy zrobić sobie nieprzyjemne nieestetyczne ślady. Trzeba nabrać wprawy w rozcieraniu. 
Róże Makeup Revolution
          Warto zwrócić uwagę na róże Makeup Revolution, mają świetną jakość za niewiarygodnie niską cenę i co ważne, naprawdę fajne kolory! Jeżeli nie lubicie kupować drogich kosmetyków, a szukacie perełek wśród kolorówki, to te róże są idealną opcją dla Was. Nie są to produkty najwyższych lotów, ale za taką cenę i jakość jaką otrzymujemy uważam, że są godne uwagi! 
Wszystkie wspomniane dzisiaj róże dostaniecie na stronie www.kosmetykomania.pl
Znacie róże Makeup Revolution?
FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog