denko-blog
          Najwyższa pora, aby pożegnać się z kosmetykami wykończonymi w lutym. Już drugi raz w tym miesiącu znalazło się miejsce na denko, a to wszystko przez brak czasu w poprzednim miesiącu. Wiem, że bardzo lubicie tego typu posty i choć mnie zawsze ciężko jest się zebrać do takiego podsumowania to, jak co miesiąc na blogu bywa, mam dla Was dawkę kosmetycznych pustaków. Moje kosmetyczne zapasy wciąż się zwiększają, a ja staram się te zbiory regularnie zużywać. Choć nie zawsze mi to wychodzi, mam wrażenie, że idzie mi coraz lepiej. Jak zwykle trochę się tego nazbierało i nadszedł czas rozliczenia, w związku z tym dziś zapraszam Was na denko z lutego. Wśród kosmetyków, z którymi się pożegnałam były produkty, do których wrócę na pewno, ale i takie po które nie prędko sięgnę ponownie. Jeżeli macie ochotę poznać je nieco lepiej, zapraszam na post.

denko-blog
          Nie chcę zmieniać denkowych tradycji i jak zwykle zacznę od kosmetyków do pielęgnacji włosów. W tej grupie znalazły się jedynie dwie nowości, mianowicie: odżywka Garnier z olejkiem awokado i masłem karite oraz odżywka Balea do włosów brązowych. Niestety żadna z nich nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Odżywka Garnier była bardzo niewydajna i starczyła zaledwie na parę użyć, zaś ta z Balea mocno plątała włosy, w związku z tym raczej po żadną z nich nie sięgnę ponownie. Na szczęście w lutym miałam jeszcze końcówkę Keratynowej maski Kallos, która sprawdza się u mnie rewelacyjnie i stosowałam ją czasami jako odżywkę. Wygładza, nawilża i odżywia włosy nadając im piękny połysk, pełną recenzję znajdziecie [TUTAJ]. Po raz kolejny musiałam zadowolić się suchym szamponem dla średnich brunetek (?), czyli jaśniejszą wersją szamponu do ciemnych włosów. Sprawdza się okej, ale przy moim kolorze włosów zdecydowanie wybieram opcję Dark&Deep brown, którego recenzję już napisałam [KLIK] i jak tylko mam możliwość, to zawsze do niej wracam. Nie wiem, który już raz w denku pojawia się pokrzywowa odżywka ANNY, ale wciąż nie sporządziłam jej recenzji. Muszę sobie to gdzieś napisać, bo skleroza nie boli, a ja bardzo często jej używam. 
denko-blog
          Mydło w płynie Baela bardzo dobrze się u mnie sprawdziło i chętnie zaopatrzę się jeszcze w inne zapachy. Bardzo fajnie się pieni i przepięknie pachnie. Zdecydowanie na plus zadziałał u mnie również kawowy peeling Body Boom, który otrzymałam w jednym z Shiny Boxów [KLIK]. Bardzo dobrze zdzierał naskórek i wygładzał skórę sprawiając, że była nieskazitelnie miękka i aksamitna w dotyku. Nie mogę niestety powiedzieć tego samego o peelingu algowym LillaMai, który miał bardzo nieprzyjemny zapach i nie wygładzał tak przyjemnie jak jego kawowy poprzednik. Fixer KOBO w denku znajduje się już kolejny raz i jak zwykle byłam z niego zadowolona. Choć aktualnie testuję utrwalacz z Kryolana, to KOBO również bardzo dobrze radził sobie z utrzymaniem makijażu. Zazwyczaj byłam usatysfakcjonowane jego działaniem, a pełną recenzję znajdziecie [TUTAJ]
denko-blog
          Wśród zapachów postanowiłam w lutym wykończyć kilka wosków, które od jakiegoś czasu czekały na wypalenie. Beach Holiday i Wanilla Honey to zapachy, które wystarczyły mi na jeden raz i raczej już do nich nie wrócę. W przeciwieństwie do mocnego, męskiego i bardzo seksownego zapachu STORM FRONT z Kringle Candle, który bardzo przypadł mi do gustu. 
          Denko to zawsze dobry moment na małe, kosmetyczne podsumowanie. Przy okazji takich postów mogę wrócić do produktów, które używałam i przypomnieć sobie czy chcę, czy nie chcę kupować ich ponownie. Mam w planach od przyszłego miesiąca zrobić kosmetyczne porządki i pozbyć się nadmiaru kosmetyków, których nie używam – oddać lub wyrzucić te, które są przeterminowane. Denko pomada mi zużywać produkty na bieżąco bez gromadzenia niepotrzebnego nadmiaru. Koniecznie dajcie znać w komentarzach czy też staracie się kontrolować ilość posiadanych produktów i czy, podobnie jak w moim przypadku, posty z denkiem pomagają Wam utrzymać kontrolę.
Robicie na swoich blogach posty denkowe?