buble-makijazowe
Rzadko kiedy pokazuję Wam buble makijażowe lub inne kosmetyki, które się u mnie nie sprawdziły. Pomyślałam jednak, że co jakiś czas zwrócę Waszą uwagę na buble makijażowe. Jeżeli chodzi o tego typu produkty, to jestem dość wybredna i mam stosunkowo wysokie wymagania. Jestem chora na punkcie palet do oczu i generalnie cieni, więc zawsze mocno zwracam uwagę na ich jakość. W dzisiejszym zestawieniu pokażę Wam coś do makijażu oczu, twarzy i ust. Jeżeli chcecie poznać 7 kosmetyków do makijażu, które się u mnie nie sprawdziły, zapraszam na drugi post w ramach akcji #makijażowelove!
buble-makijazowe

Buble makijażowe

Rzadko kiedy określam kosmetyki mianem bubli. Nie lubię tego stwierdzenia głównie dlatego, że ma ono wydźwięk ogólnikowy, a kosmetyki oceniamy raczej mocno subiektywnie. To, co nie sprawdziło się u mnie, niekoniecznie będzie bublem u kogoś innego. Dlatego staram się unikać takiego określenia. Niestety, w przypadku tych kosmetyków jestem sfrustrowana już od dłuższego czasu, więc po prostu nie mogę nazwać ich inaczej. Są to moje buble, które skreślam z listy i na pewno do nich nie wrócę!

 Buble makijażowe: cienie do oczu

Palety Zoeva – głównie te na 10 cieni. Wiem, że wiele z Was się ze mną nie zgodzi i oczywiście macie do tego prawo. Ponieważ przerobiłam już cztery palety tej marki: Retro Future, Rodeo Belle, En Taupe oraz najnowsza propozycja marki: matte, uważam, że mam prawo być zawiedziona. Każda z tych palet po dłuższym użytkowaniu była dla mnie rozczarowaniem. W każdej z tych palet kolory się zlewają, tracą na intensywności w trakcie rozcierania, mają średnią pigmentację, a za taką cenę oczekuję czegoś więcej. Na pewno nie kupię już żadnej palety tej marki. Zoeva, matte
Cienie Inglot – nikt mi nie wmówi, że to są cienie dla profesjonalistów. Bardzo mi przykro, ale ilekroć zainteresuje mnie jakiś kolor i lecę do salonu żeby go sprawdzić, zawodzi mnie pigmentacja. Kiedyś o tym wspomniałam i wiele z Was pisało mi, że kolekcja What a spice! ma świetną pigmentację. No więc… nie ma. Albo moje rozumienie dobrze napigmentanych cieni jest po prostu inne. Miałam bardzo dużo cieni Inglot na początku mojej pracy jako wizażystka, próbowałam wielu kolorów w salonach marki i niestety, zawsze były dla mnie wielkim rozczarowaniem. Jestem na nie.
buble-makijazowe

Buble makijażowe: produkty do twarzy

Catrice, Liquid Camouflage – wychwalany na niejednym kanale YT, lubi go też wiele blogerem. Niestety, w moim przypadku się nie sprawdził. Kiedy zastyga znacznie ciemnieje, robi się różowy i nie wygląda ładnie. Odcień 010 jest znacznie za jasny do zakrycia cieni i jednocześnie zbyt różowy, żeby zdziałać cokolwiek sensownego. Na twarzy i niedoskonałościach wygląda bardzo nieestetycznie, zbiera się i warzy. Najlepiej sprawdza się w roli bazy pod cienie i właśnie tak go używam. Niestety, nie sięgnę po kolejne opakowanie.
L’oreal, Volume Milion Lashes, Fatale – jeden z gorszych tuszy do rzęs z jakimi się spotkałam. Pierwsza, cienka warstwa wygląda całkiem ładnie. Niestety, jeżeli tuszu nałożę więcej lub dołożę drugą warstwę – rzęsy wyglądają tragicznie. Są posklejane, tusz zbiera się w brzydkich grudkach, nie rozczesuje rzęs, nie przedłuża i nawet delikatnie nie podkręca. Jestem na nie, bo ten kosmetyk nie nadaje się kompletnie do niczego.
buble-makijazowe
buble-makijazowe
buble-kosmetyczne
NYX, Eyebrow Shaper – kolejny bubel makijażowy, który mocno mnie zirytował. Nie wiem czemu tak bardzo chciałam tę kredkę mieć w swoich zbiorach. Nic nie robi z brwiami. Nie trzyma ich w jednym miejscu, nie pomaga w utrwaleniu włosków i zdecydowanie nie ułatwia makijażu brwi. Mam wręcz wrażenie, że utrudnia pracę z każdym produktem jaki stosowałam. Brwi robią się brudne, produkty zbierają się w różnych miejscach i wszystko wygląda dosłownie jak błoto. Żałuję, że wydałam na nią nawet złotówkę.
Anastasia Beverly Hills, Illuminator – zachwycona i zauroczona wszystkimi opiniami, które krążyły po YouTube i blogach skusiłam się na jeden kolor. Ekscytacja sięgnęła zenitu, kiedy dotarł do mnie kolor Starlight. Niestety już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to będzie wielkie rozczarowanie. Nie widziałam TEGO blasku, który prezentowały inne dziewczyny, nie widziałam TEGO połysku i mokrego efektu na skórze, którego chciałam. Ponadto, rozświetlacz wywołał u mnie uczulenie. W miejscu jego aplikacji, za każdym razem pojawiało się mnóstwo maleńkich krosteczek. Bardzo bym chciała, ale ten rozświetlacz nie jest dla mnie.
Maybelline, Vivid Matte – kolor Rebel Red jest fantastyczny, ale to nie bez powodu bubel makijażowy. Głęboka, intensywna i jaskrawa czerwień, pięknie prezentuje się na ustach. Niestety, poza fantastycznym kolorem nie ma nic do zaoferowania. Nie jest matowa i nie trzyma się na ustach tak, jak powinna. Owszem, ten lekko połyskujący efekt bardzo mi się podoba, ale nie tego od niej oczekiwałam. Zdarzało mi się użyć ją jeszcze kilka razy od czasu recenzji, ale za każdym razem było tylko gorzej. Bardzo chciałabym sprawdzić inne kolory, ale na pewno się powstrzymam przed zakupem.
buble-makijazowe
Przypuszczam, że w mojej karierze pojawi się jeszcze więcej kosmetyków, które mnie rozczarują. W końcu nie ma produktów idealnych, a każda z nas lubi coś innego. Żywię jednak nadzieję, że częściej będę trafiać na hity, niż buble makijażowe.


Jaki kosmetyki rozczarowały Was w ostatnim czasie?
Nie przegapcie postów u pozostałych dziewczyn biorących udział w akcji:
Małgosia: www.candykiller.pl
Klaudyna: www.ekstrawagancko.com
Alicja: www.kotmaale.pl
Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Paulina: www.simplistic.pl