ulubione-kosmetyki

Od kiedy prowadzę bloga i zajmuję się wizażem zawodowo, przez moje ręce przewinęło się mnóstwo kosmetyków. Mam tutaj na myśli głównie kolorówkę ale i kosmetyki pielęgnacyjne. Lubię testować nowości, szperać co w trawie piszczy i sprawdzać nowinki czy trendy kosmetyczne. Są jednak kosmetyki, po które sięgam permanentnie i zawsze mam w domu zapas albo na liście „do kupienia”. Po większej lub mniejszej przerwie, ale zawsze następuje ten moment, w którym kupuję któryś z nich. Dzisiaj pokażę Wam 13 kosmetyków, do których zawsze wracam i nie wyobrażam sobie bez nich funkcjonowania. Może i Wy je znacie?
ulubione-kosmetyki

Kosmetyki do pielęgnacji włosów


Balea, odżywka Oil Repair – o niej pisałam już na blogu niejednokrotnie, nie raz przewijała się wśród ulubieńców i co jakiś czas do niej wracam. Ze względu na trudną dostępność, zawsze w zapasie mam dwie lub trzy sztuki, żeby zawsze móc po nią sięgnąć. Odżywia, wygładza, nawilża i zauważyłam, że wzmacnia włosy. Po jej zastosowaniu są niezwykle gładkie i sprężyste. Recenzję znajdziecie tutaj
Balea, olej do włosów Oil Repair – po niego sięgam za każdym razem kiedy moje włosy tracą blask. Przy jego regularnym stosowaniu zauważyłam, że włosy mocno błyszczą, są miękkie i wyglądają po prostu bardzo atrakcyjnie. Olej bardzo dobrze nawilża, bo włosy chłoną go niezwykle szybko. Podoba mi się też fakt, że mogę go stosować w dużej ilości na całe włosy, ale i jako serum na końcówki, bo ich nie obciąża.
Yves Rocher, szampon przeciw wypadaniu – wraz z szamponem zwiększającym objętość włosów, to moje dwa sprawdzone produkty do codziennego stosowania. Oba mają stosunkowo prosty skład, są wydajne, a włosy po nich są oczyszczone i świeże. Wersja volume delikatnie unosi włosy, a w połączeniu z serum dodającym struktury, wyglądają bardzo ładnie. Szampon przeciw wypadaniu włosów używam zazwyczaj jesienią i zimą, kiedy moje włosy są osłabione i bardziej podatne na wypadanie.
Eco Lab, serum stymulujące wzrost włosów – sięgam po nie wtedy, kiedy czuję iż moje włosy potrzebują dodatkowego wzmocnienia. W połączeniu z szamponem Yves Rocher bardzo pozytywnie wpływa na wypadanie włosów. Są mocniejsze, wypadanie się zmniejsza i rosną minimalnie szybciej. Lubię zapach tego serum i fakt, że stosowane na mokro nie obciąża włosów.
Fratti, sprawy do włosów na bazie wody szungitowej –  używam go zamiennie z Eco Lab lub innymi wcierkami, bo bardzo dobrze wzmacnia włosy. Zapobiega utracie koloru, chroni od wolnych rodników, zapobiega łysieniu i wzmacnia cebulki. Moim zdaniem ma podobne działanie jak wspomniana wcześniej wcierka, ale nie chcę aby skóra do którejś z nich się przyzwyczaiła, więc zazwyczaj używam zamiennie.
Batiste, Dark and deep brown – kosmetyk, którego zabrakło na zdjęciu, ale nie zabrakło na blogu ➥ recenzja. Muszę, po prostu zawsze muszę go mieć w łazience. To kosmetyk, który ratuje mnie w awaryjnych sytuacjach, kiedy nie mam czasu umyć głowy, a koniecznie muszę wyjść z domu. Lubię mieć go ze sobą na wyjazdach, ale niestety nie doczekałam się jeszcze wersji mini.

Pielęgnacja twarzy i ciała

Garnier, płyn micelarny 3 w 1 – mój numer jeden jeżeli chodzi o demakijaż i oczyszczanie twarzy. W moim przypadku sprawdza się przy delikatnych, ale i ciężkich makijażach. Domywa wodoodporne produkty, nie szczypie i nie podrażnia skóry. Po kilku latach doczekał się w końcu recenzji, zajrzyjcie tutaj
Balea, żele pod prysznic – uwielbiam i ubóstwiam te żele! Przepięknie pachną, dają optymalne nawilżenie, doskonale się pienią, a wybór zapachów jest przeogromny. Ich olejną zaletą jest fakt, że kosztują od jednego do dwóch euro. Zawsze jak jestem w DM biorę kilka na zapas i ciągle testuje nowe zapachy. Aktualnie jestem zakochana w mango!
ulubione-kosmetyki
ulubione-kosmetyki

Kosmetyki do makijażu

Makeup Revolution, Awesome Metals – odcień Rose Gold, to najpiękniejszy cień foliowy jaki miałam i uwielbiam stosować go makijaży wieczorowych, ślubnych i nawet dzienmych. To już mój kolejny słoiczek i na pewno będę do niego wracać. Mam też dwa inne kolory i uwielbiam efekt, jaki dają na powiece. Mienią się nie dając efektu brokatu, można nimi uzyskać płynną, ekstremalną taflę, ale i delikatny połysk. O dwóch kolorach pisałam już tutaj.
L’oreal, Volume Milion Lashes, So Couture – po kilku latach, w końcu doczekał się swojego miejsca na blogu. Tusz do rzęs So Couture, jest moim zdaniem najlepszym tuszem jaki do tej pory stosowałam. Rozczesuje rzęsy, wydłuża, pogrubia (ale nie oblepia), podkręca i sprawia, że przez wiele godzin wyglądają nieskazitelnie, nie osypując się. Moim zdaniem must have!
theBalm, Meet Matt(e) Hughes, Charming – ten odcień jest po prostu wyjątkowy. To lepsza wersja moich ust i to najbardziej trwała, z tych które mam. To taki brudny róż, który ma w sobie elementy czerwieni i jasnego brązu, bardzo trudno go opisać. Stosowana bardzo często może nieco przesuszać usta, ale przy odpowiedniej pielęgnacji, stosowaniu peelingu i mocno nawilżającego balsamu, usta nie powinny ucierpieć. Recenzja dwóch kolorów już się na blogu pojawiła, zajrzyjcie tutaj
ulubione-kosmetyki
NARS, Deep Throat – czy kogoś dziwi, że w moim zestawieniu pojawił się ten róż? Mówiłam już chyba o nim w kilkunastu ulubieńcach, pokazywałam w kilku filmikach na YouTube i cały czas go uwielbiam. Idealny do mojej karnacji, z lekkim połyskiem i doskonałą trwałością. Brałam go w ciemno, a nie wiem jak teraz mogłabym bez niego żyć. Moim zdaniem, to po prostu najpiękniejszy róż na świecie i polecam go wszem i wobec, cudowny!
theBalm, Frat boy – mój drugi róż tej firmy, idealny na co dzień. To nieco chłodniejsza i minimalnie jaśniejsza wersja Deep Throat, pozbawiona drobinek. Bardzo lubię używać go zimą oraz do osób o bardzo jasnej cerze. Daje na policzkach taki naturalny, bardzo dziewczęcy rumieniec. Lubię go też za wydajność i trwałość, bo nie znika z twarzy, a trzyma się na niej do zmycia.
Lovely, Silver highlighter – swego czasu, to właśnie po niego sięgałam najczęściej. Podoba mi się bardzo chłodny, wręcz biały efekt na skórze i intensywność błysku. Uwielbiam go za kolor i intensywność, oraz fakt że trzyma się na twarzy długo, choć pod wieczór widać, że stracił na intensywności. Jedyne co, to jestem bardzo niezadowolona z opakowania, bo już kolejny raz przy delikatnym upadku środek uległ destrukcji. Recenzję znajdziecie tutaj.
Tak właśnie prezentuje się 13 kosmetyków, do których zawsze wracam i nie lubię momentów, kiedy nie mam ich pod ręką. Sprawdzają się u mnie od bardzo dawna i kiedy instynktownie mam coś wybrać albo polecić, to zazwyczaj jest to jeden z tej gromadki. 
Bez jakich kosmetyków Wy nie możecie się obejść?