Z natury jestem otwarta na ludzi. Lubię z nimi rozmawiać, dzielić się swoim zdaniem i wymieniać opiniami na różne tematy, dyskutować z rumieńcami na twarzy. Nie mam z tym problemu. Kiedyś jednak było inaczej, wciąż zresztą mam czasami trudności w nawiązywaniu nowych znajomości. Choć może się wydawać, że jestem pewna siebie, tak naprawdę w środku toczę ze sobą nieustanne wojny. Podejść czy nie podejść? Przywitać się czy lepiej odpuścić? Jeszcze parę lat temu tę walkę wygrywałaby nieśmiałość i niska samoocena. Od kiedy mam bloga, jeżdżę na eventy i promuję w sieci siebie jako markę – wygrywa ta silniejsza strona mojej osobowości. Czemu o tym mówię?

Bo social media wzmacniają tyłek

Właśnie tak było w moim przypadku. I nie, nie jestem gwiazdeczką Instagramu, która napompowanymi ustami promuje najnowsze pomadki marki drogeryjnej. Nie, nie mam na Facebooku kupionych polubień żeby wszyscy myśleli, że jestem fejmiarą. Nie udaję wiecznie nieszczęśliwej żeby ludzie pisali mi, że jestem super. Bycie w sieci, pokazywanie swojej twarzy i ciała w social mediach nie tylko buduje pewność siebie, ale wzmacnia tyłek i pomaga nabrać dystansu. Zapytacie co z hejtem? A co ma być przepraszam? Czy to nie on zniechęca do działania? Coś Wam powiem. Większość życia byłam gruba. Nie, nie będę tutaj używać wzbudzających pozytywne konotacje określeń pulchna czy puszysta – byłam, jestem – gruba. Ale jakby… Wiem o tym. Mam lustro prawda? To, że pod zdjęciem na Insta czy FB, ktoś podzieli się swoim niesamowitym i wielkim na skalę światową odkryciem (który notabene mało kogo obchodzi), że mam wielki tyłek nie zmieni mojego życia. Nie stanę się supermodelką, nie zapłacę tym komentarzem za prąd, nie umyję nim okien i niestety nie będę mogła go zjeść. Więc co mnie on obchodzi? Właśnie do tego zmierzam. Można kogoś krytykować, można nawet napisać mu chamski, złośliwy komentarz, aby sprawić mu przykrość, ale nie wolno dać się sparaliżować. Pokazywanie siebie w social mediach uczy odporności na debilizm. Bo tak, tylko debile albo po postu dzieci wypisują takie głupoty. I niestety, tylko ludzie, którzy nie poznali jeszcze własnej wartości będą tym załamani. Owszem, też się kiedyś przejmowałam, było mi przykro jak ktoś powiedział na mój temat coś niemiłego. Chociaż nie jestem ze skały i też od wielkiego dzwonu coś mnie urazi, mam twardy (wielki) tyłek. Tej odporności nauczyła mnie działalność w sieci i fakt, że zarówno na blogu, jak na Instagamie czy Facebooku jestem wystawiona na stałą krytykę.
Ale wiecie za co ludzie mnie lubią? Za to, że jestem szczera, że jestem zabawna i dobrze spędza się ze mną czas, jestem lojalną przyjaciółką i można na mnie liczyć. Niejednokrotnie czytałam od obcych ludzi, że jestem bardzo sympatyczna, mam piękne oczy i talent, którego mi zazdroszczą.  Czy to, że nie zmieszczę się w spódnicę XS świadczy o tym, że nie mogę pokazywać się w sieci? Nie. To znaczy, że bardziej niż panienki XS jestem narażona na krytykę i hejt. W związku z tym, muszę być bardziej odporna i nie dać się złapać w pułapkę social mediów. Ale pamiętajcie, hejtować w sieci można za wszystko. Za kościste ramiona, krzywy nos, wielkie czoło, małe uszy i krótkie włosy. Moja historia to tylko przykład, którym chciałam Wam uświadomić, że najważniejsze jest to, aby akceptować siebie – inni nie muszą, a Ci co powinni, już to robią.

Nauczyłam się kochać siebie za to jaka jestem i jakie reprezentuje sobą wartości. Pokazanie się w sieci, skutkowało poznaniem wielu ludzi, którzy musieli zaakceptować mnie taką, jaka jestem. A jestem po prostu sobą i się tego nie wstydzę. 

I niszczą człowieka

Trochę zawiało hipokryzją prawda? Niekoniecznie. Po prostu każdy medal ma dwie strony. A jeżeli ktoś ma słabą psychikę i nie jest odporny na chamstwo i hejt. łatwo może się po prostu załamać. Na to nie ma sposobu. Wszystko zależy od tego jakim jest się człowiekiem. Moja rada jest taka, aby przestać ciągle patrzeć na siebie krytycznym okiem. I kto to mówi? Sama jestem wobec siebie bardzo krytyczna, ale to wynika raczej z ambicji niż niskiego poczucia własnej wartości. Trzeba po prostu przestać się przejmować tym, co piszą obcy ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, kim jesteśmy naprawdę! Jeżeli ktoś pisze o Was coś złego, nie bierzcie tego do siebie i nie pozwólcie mu na to. Usuwajcie komentarze, nie wdawajcie się w dyskusje. Blog, Facebook (mam tutaj na myśli Fanpage) i Instagram to WASZE miejsca w sieci i możecie nimi zarządzać jak chcecie. Najważniejsze jest to, aby szanować siebie. Wtedy inni też będą to robić. Nie dajcie się zwariować, bo social media naprawdę nie są dla słabych. Nie dajcie się złapać w pułapkę, pamiętajcie o granicach i o tym, że wszystko zależy od Was samych.
Nie zrozumcie mnie źle. Osobiście uważam, że zarówno Instagram jak i Facebook, to genialne miejsca do nawiązywania nowych znajomości, promowania, sprzedaży i budowania własnego biznesu. To źródło wiedzy, kontaktów  i inspiracji. Ale trzeba robić to z głową żeby nie dać się złapać w pułapkę i nie zapominać o rzeczywistości. Mam nadzieję, że ten temat zwróci Waszą uwagę i powiecie mi jak Waszym zdaniem wygląda sytuacja z pozytywną i negatywną stroną social mediów? Skoro jedna polecam uważać, to….

Dlaczego warto mieć Instagram?

Mimo wszystko? Odłóżmy teraz na bok wszystko to, o czym pisałam wcześniej. Skupmy się na pozytywach i argumentach przemawiających na korzyść mojej ulubionej aplikacji. Instagram istnieje w sieci od 2010 roku i od tamtej pory podbija serca użytkowników na całym świecie. To jedna z najbardziej angażujących platform, a ja lubię ją przede wszystkim za to, że jest niesamowitym źródłem inspiracji. Owszem powiela pewne stereotypy, jest ograniczona i momentami bywa przewidywalna, ale ma w sobie coś, dzięki czemu codziennie tam zaglądam. Jestem pewna, że Wy też.

  • Uczy – i nie mam tu na myśli porad, które można tam znaleźć (choć pewnie tak jest), ale o to, że chęć rozwijania konta motywuje nas do tego, aby tworzyć lepsze zdjęcia. Dzięki temu, rozwijamy swoje umiejętności fotograficzne i nie dość, że nasze konto staje się coraz ładniejsze, my nabieramy nowych doświadczeń i uczymy się swojego aparatu. Jeżeli dobrze poszukamy, Instagram może być ogromnym źródłem wiedzy.
  • Inspiruje – o tym już wspomniałam, ale nie mogę tego nie podkreślić. Mnóstwo niesamowitych ludzi tworzy swoje konta na Instagramie i warto ich poznać. Inspirować się i poznawać ich warsztat, uczyć się od najlepszych. Póki inspirowanie się nie ma charakteru kopiowania, tylko motywuje do samokształcenia – polecam zajrzeć na Insta!
  • Łączy – przeglądając zdjęcia i różne konta, trafiamy na takie, które przyciągają naszą uwagę. W ten sposób odkryłam kilka niesamowitych osób, które stale obserwuję, komentuje i wchodzę w interakcję, a nawet kupuję od nich produkty. Instagram pozwala na to, by poznawać nowych ludzi, nawiązywać znajomości i budować relację ze innymi twórcami.
  • Poszerza horyzonty – oglądając piękne zdjęcia i poznając nowych ludzi, łatwiej jest otworzyć oczy na wiele spraw. Ja na przykład niejednokrotnie miałam ochotę zacząć gotować widząc pięknie podane potrawy, choć kucharz ze mnie żaden.
  • Daje możliwości – np. małym firmom wypromowania swoich produktów. Niejednokrotnie widziałam jak dziewczyny, które robią produkty handmade, biżuterie czy dziergają cuda budują swoją społeczność i zaczynają sprzedawać. Tak sam jak makijażystki, pokazują prace i zdobywają klientów. Instagram miejsce na promocje swoich usług.
Instagram daje ogromne pole do popisu, a zalet znalazłabym pewnie więcej. Jednak poza tym, ma też sporo wad, o których pewnie napiszę innym razem. Uważam, że social media trzeba robić z głową, z dystansem i pewną dozą pewności siebie.

Cukiernik ze mnie żaden, czyli nieudana tarta

Ale za to jaka smaczna! Na rozładowanie atmosfery muszę Wam opowiedzieć historię jednej tarty. Zaczęło się od tego, że półtorej roku temu postanowiłam zrobić przepyszną, instafriendly tartę. Zrobiłam i to nawet dwie, przy czym ta druga była znacznie smaczniejsza od pierwszej. Rok 2017 nie okazał się dla mnie łaskawy i moje kwietniowe ambicje na smaczną, chrupiącą i pięknie wyglądającą tartę legły w gruzach… Nie dość, że się rozpada, to zrobiłam za niskie brzegi, więc się wylewa i okazuje się, że winogrona, to nienajlepszy dodatek do budyniu. No ale co kto lubi, ja nie będę nikogo oceniać. Tym bardziej nie siebie! Po co w ogóle o tym pisze? Bo tak jak Wam opowiadałam w ➥ ostatnim niedzielniku, nie lubię siedzieć w kuchni. Czasem jednak nachodzi mnie na coś pysznego, mam ochotę się pobawić i poeksperymentować. Jak widać… moje eksperymenty rozpadają się w drodze do ust. Ale się nie zniechęcam, tartę chcę umieć robić na wiele sposobów, więc będę ćwiczyć. Może podzielę się z Wami moją przygodą w następnych niedzielnikach? Aha! Jeżeli macie sprawdzony przepis na tartę, koniecznie zostawcie link, bo… znalazłam kilka i ten który wybrałam okazał się, jak widać, średni.

Mała dawka inspiracji

Jak co tydzień, podsyłam Wam coś ciekawego. Niestety z braku czasu nie miałam okazji poszperać w sieci, ale za tydzień obiecuję poprawę! Chciałabym Wam podesłać ważny artykuł dotyczący blogów, który popełniła Żurnalistka. Dotyczy on certyfikatów SSL ➥ link do artykułu. Pozostając w moim ulubionym temacie, nie mogę nie podlinkować Wam świetnego tekstu, który powstał we współpracy z niesamowitymi blogerkami! W poście ➥ jak robić ładne zdjęcia? znajdziecie masę informacji i trików, którymi podzieliło się z Wami i ze mną, pięć niesamowitych blogerek!

Na zakończenie zapraszam Was tym razem nie na bloga, a konto na Instagramie. Jeżeli są wśród moich czytelniczek zagorzałe czytelniczki, nie powinnyście przegapić profilu ➥ Ebookoholic, która notabene też prowadzi bloga. Karolina jest pozytywnie zakręcona na punkcie książek, a jej Instagram po prostu zachwyca – zostawcie jej serduszko od siebie, bo zasłużyła!

Dzisiejszy niedzielnik miał być dłuższy, chciałam sobie do Was trochę pogadać. Jak zwykle wyszło inaczej. Myślę jednak, że poruszony przeze mnie temat jest ważny i warto się nad nim chwilę zastanowić. Social media są fajne, to świetne oderwanie od codzienności, sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy, nawiązanie kontaktów, ale… róbmy to z rozsądkiem, dystansem do siebie i innych.

Macie swoje ulubione konta na Instagramie? Zostawcie namiary w komentarzach!

PS. Pamiętajcie o ➥ ankiecie!