podsumowanie 2017 roku

 

Zapytałam Was rano na Instagramie, czy macie dzisiaj ochotę przeczytać dzisiaj na blogu podsumowanie 2017 roku. Znaczna większość z Was wyraziła zainteresowanie, więc zakasałam rękawy i dopracowałam materiał, nad którym siedziałam już od kilku dni. Dziś opowiem Wam trochę o moich sukcesach, co nieco o porażkach, zrobię też małe podsumowanie czytelnicze. Będziecie mogły poczytać o tym, jak blog i ja rozminęliśmy się przez te 365 dni. Jestem przekonana, że moje podsumowanie będzie dla Was motywacją do zmian, na nadchodzący rok.
➥ 11 faktów z 2016 roku

podsumowanie 2017 roku

Podsumowanie 2017 roku

Jak miałabym określić rok 2017 jednym słowem, to powiedziałabym, że był… dziwny. Z jednej strony sporo się działo, nie wiało nudą, a ja miałam naprawdę pełne ręce roboty. I to takiej, jaką naprawdę lubię. Nie mam na co narzekać, ale czuję niesamowity niedosyt. Mam wrażenie, że czegoś nie zrobiłam, o czymś zapomniałam i nie mogę sobie przypomnieć co to takiego. Niby to był intensywny, pozytywny rok, ale wydarzyło się kilka rzeczy, które nie pozwalają mi powiedzieć, że to był najlepszy rok w moim życiu. Bo nie był, ale… był w pewnym stopniu wyjątkowo. Dziś opowiadam Wam dlaczego mimo wielu potknięć i porażek, to był naprawdę dobry rok.

Podsumowanie 2017 roku: co się nie udało

  • Przede wszystkim zaniedbałam Facebooka. Nie zaangażowałam się w prowadzenie fanpage (ani blogowego, ani wizażowego) i nie osiągnęłam 5000 polubień, które założyłam na 2017 rok. Nie jest to oczywiście koniec świata, ale wiem, że doprowadziło do tego moje małe zaangażowanie. Natomiast nie mogę sobie zarzucić małego rozwój ➥ konta na Instagramie. Bo przybyło mi ponad 4500 obserwujących, niestety dzięki nowemu algorytmowi i zmianom, które wprowadził Instagram, nie udało mi się osiągnąć założonych 10,000 obserwujących. Zamierzam to nadrobić w najbliższych tygodniach.
  • Nie stworzyłam swojego produktu online. Co prawda ten pomysł urodził się w połowie roku, więc na pewno nie zdążyłabym go wprowadzić na czas, ale zamiast porządnie się do tego zabrać, spychałam ten pomysł ciągle na dalszy plan. To będzie mój punkt priorytetowy na 2018 rok.
  • Zwątpiłam w swoje możliwości. Kryzys głównie dotyczył pracy nad zdjęciami. Choć ten aspekt również poruszę przy sukcesach, to przez mniej więcej dwa miesiące, kompletnie nie miałam serca do zdjęć. Miałam pomysły, układałam ciekawe kompozycje, ale nic mi się nie podobało, byłam zniesmaczona i niezadowolona z efektów. Doszłam ostatnio do wniosku, że za wysoko postawiłam sobie poprzeczkę i przestał zadowalać mnie poziom wykonywanych przeze mnie zdjęć i po prostu zwątpiłam w siebie. Na szczęście kryzys pożegnałam ostatnio z serdecznym kopniakiem w cztery litery i wracam na nowe tory.
  • Wciąż nie prowadzę samochodu. W marcu 2018 roku minie dwa lata od kiedy mam prawo jazdy, a ostatni raz byłam za kółkiem w maju 2016. Pluję sobie w brodę, że stres tak bardzo mnie paraliżuje, że nie jestem w stanie prowadzić samochodu. Nie miałam odwagi (ani chęci) walczyć z tym w tym roku i niestety mocno uprzykrzałam życie najbliższym, kiedy miałam zlecenia oddalone od mojego miejsca zamieszkania. Rok 2018 będzie rokiem powrotu za kółko.

Jak nie było newslettera, tak wciąż go nie ma. Cały czas biję się z myślami czy się za niego zabierać. Z jednej strony bardzo bym chciała, z drugiej – nie wiem czy taka forma komunikacji ze mną w ogóle Was interesuje. Nie chciałabym tworzyć nic nachalnego, ale z drugiej strony bardzo chciałabym umożliwić Wam bycie na bieżąco. Napiszcie mi proszę, czy interesuje Was przygotowanie przeze mnie newslettera?

podsumowanie-2017

Podsumowanie 2017 roku: moje małe sukcesy

  • Blog stał się moim stałym źródłem dochodu. Oczywiście to nie jest tak, że co miesiąc, zawsze tego samego dnia dostaję przelew na konto. Prowadzenie takiej działalności to jedna wielka niewiadoma, ale w 2017 roku współprace i kampanie, które przeprowadziłam na łamach bloga, pozwoliły mi się z tego utrzymać. W tej chwili to blog generuje dla mnie największy dochód i jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwa, bo mogę zarabiać robiąc to, co kocham i jednocześnie wciąż pozostać sobą. Prowadzenie jednoosobowej firmy nie należy do najprostszych rzeczy, ale daje niesamowitą satysfakcję! Z tego miejsca chcę podziękować wszystkim markom, które we mnie uwierzyły i postanowiły podjąć ze mną komercyjną współpracę! Mam nadzieję, że w przyszłym roku nie będzie inaczej.
  • Sukces serii #niedzielnik. Od kiedy wprowadziłam na blogu #niedzielnik, dostałam od Was masę wiadomości, że bardzo lubicie tę serię! Bardzo mnie to cieszy, bo to właściwie był bardzo spontaniczny pomysł. Wnioskuję, że lubicie na blogu tematykę lifestyle i choć często poruszałam tam sprawy związane z blogosferą, to rozmawiałyśmy też często o książkach, podróżach i bardzo Wam się to podobało. Ja również lubię tę serię i nie bójcie się, w 2018 roku też jej nie zabraknie!
  • Totalna zmiana sprzętu. Może nie do końca można to nazwać sukcesem, ale do tego kroku dojrzewałam aż dwa lata i dla mnie to zdecydowanie małe zwycięztwo. Na aparacie Nikon D5100 i wcześniej na modelu D40 pracowałam prawie 10 lat i w końcu postanowiłam przejść do konkurencji. Aktualnie pracuję na Canonie EOS 80D i po uszy jestem w nim zakochana. Jedyne czego żałuję, to że nie przerzuciłam się na tę markę wcześniej. Między innymi dzięki tej zmianie (i oczywiście moim umiejętnościom :P) poprawiła się jakość zdjęć i w końcu, W KOŃCU zabrałam się do nagrywania makijaży!
  • Rozwój kanału na YouTube. Ten punkt, w końcu mogę skreślić z listy „do zrobienia”, bo na poważnie zabrałam się za rozkręcanie kanału. Co prawda nie mogę powiedzieć, że poświęcam temu tyle czasu, co prowadzeniu bloga – ale jest zdecydowanie lepiej. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy na ➥ moim kanale pojawiło się, aż 5 nowych filmów, a ja od nowego roku planuję ich jeszcze więcej!
  • Nagroda Beauty# i wyróżnienie na konferencji Meet Beauty. To dla mnie największa niespodzianka, która spotkała mnie w tym roku. Kompletnie się tego nie spodziewałam i kiedy otrzymałam wiadomość, że mój blog został wybrany jako najpopularniejszy blog makijażowy w Polsce, byłam całkowicie zbita z tropu i niesamowicie szczęśliwa. Statuetka stoi u mnie na honorowym miejscu i długo będę cieszyć nią oko. Dziękuję marce Pierre Rene oraz agencji BLOGmedia za wyróżnienie mnie wśród takiej ilości blogów o podobnej tematyce! 🙂
  • aGwerblog znalazł się w pierwszej piętnastce najpopularniejszych blogów urodowych w Polsce. Swego czasu dziewczyny z bloga Bless The Mess publikowały ranking 50 najpopularniejszych blogów urodowych i miałam to szczęście, że niejednokrotnie znalazłam się w tym rankingu i to wcale nie na ostatnim miejscu. To Wam należą się podziękowania za to, że tak chętnie do mnie zaglądacie, bo to własnie dzięki Wam mój blog znajduje się tak wysoko w tego rodzaju rankingach.
  • Znalazłam się w rankingu Share Week u Andrzeja Tucholskiego w kategorii blogów wybijających się z nisz. To pierwszy krok, aby za rok pojawić się u Andrzeja w pierwszej trójce lub chociaż w srebrnej lub brązowej kategorii. Ten cel jest już coraz bliżej, skoro jednak mnie polecacie – za co ogromnie Wam dziękuję – to chyba jest jakaś szansa, aby go osiągnąć! Następny cel? aGwerblog w ranking Jasona Hunta!

Posty na blogu, z których jestem dumna

Pomysł na ten akapit zaczerpnęłam od Natalii Jestrudo, bo uważam, że czasami warto podzielić się tym, co podoba nam się w naszej działalności. Ja w każdy artykuł, który przygotowuję na bloga wkładam całe moje serce. Jest jednak kilka takich, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć i niekoniecznie znalazłyby się wśród tych najpopularniejszych tekstów na blogu. Chcę Wam jednak je podesłać, bo wydają mi się naprawdę wartościowe, praktyczne i przydatne, a może z jakiegoś powodu nie miałyście okazji ich przeczytać.

Podsumowanie 2017 roku: fotograficzna metamorfoza

Chcę tę kwestię skomentować szczerzej, ponieważ rok 2017 to dla mnie całkowita metamorfoza pod tym względem. To nie tylko kwestia zmiany sprzętu, ale czasu, który poświęciłam na szkolenie swojego warsztatu. Jestem samoukiem, dlatego wciąż popełniam błędy, ale sama widzę jak przez ten rok zmieniły się moje zdjęcia i jak bardzo się rozwinęłam. Nie byłam na żadnym kursie, ale będę powtarzać to jak mantrę: praktyka czyni mistrza, a ja jestem żywym dowodem na potwierdzenie tej tezy. W makijażu jak i w fotografii ćwiczenie swoich umiejętności, to podstawa bez, której nikt nie stanie się mistrzem. Nie trzeba być od razu specjalistą albo ukończyć szkoły czy specjalnego szkolenia, żeby stać się dobrym lub nawet najlepszym w tym co się kocha, wystarczy ćwiczyć warsztat. Fotografia to moja miłość od dziecka i choć nigdy nie wiązałam z nią mojej przyszłości, może rok 2018 przyniesie zmiany, które pozwolą mi podzielić się z Wami moją wiedzą w tym temacie?

podsumowanie 2017

Podsumowanie 2017 roku: książki

To, że uwielbiam czytać już wiecie od dawna. Co roku publikuję na blogu listę ➥ 52 książek, do przeczytania w 52 tygodnie, bo to mój podstawowy cel na każdy rok. W poprzednim roku udało mi się przeczytać, aż 60 książek, więc na ten założyłam sobie własnie taką liczbę, ale niestety uszkodzony czytnik mi to uniemożliwił. Jak wiecie nie czytam książek papierowych, tylko ebooki, w związku z czym wszystkie książki jakie chciałam przeczytać, miałam tylko w wersji elektronicznej. Prawie miesięczna przerwa uniemożliwiła mi zrealizowanie celu, ale na szczęście właśnie kończę 52 książkę w tym roku!
➥ Dlaczego e-czytanie jest fajne?
➥ Czy warto kupić czytnik Kindle?

3 książki, których NIE polecam

♦ Światło między oceanami, M.L. Stedman – o tej książce było bardzo głośno głównie przez film, ale na jakiej podstawie ktoś postanowił zrobić w okół tej pozycji tyle szumu, nie mam pojęcia. Historia ciekawa i intrygująca, ale akcja toczyła się tak wolno i bez żadnych emocji, że bardzo ciężko było mi przez nią przebrnąć. Niestety film nie uratował sytuacji, bo również nie zaliczyłabym go do kina z wysokiej półki.
♦ Bad Mommy, T. Fisher – myśląc lub mówiąc o tej książce mam ochotę powiedzieć „co?”. Bo choć tutaj również pomysł był ciekawy, tak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Sposób pisania autorki i opowiadanie historii, było po prostu wybitnie słabe, a zakończenie to dla mnie jeden wielki żart. Tarryn Fisher skutecznie zniechęciła mnie do swojej twórczości.
♦ Tulipanowa Gorączka, T. Moggach – dlaczego ktoś chciał zainwestować chociaż złotówkę w wydanie tej książki, a tym bardziej nakręcenie filmu, nie mam zielonego pojęcia. To była bezapelacyjnie najgorsza, najnudniejsza i najsłabsza książka jaką miałam nieprzyjemność przeczytać w 2017 roku. Zapytacie pewnie czemu nie przerwałam lektury, skoro była taka słaba? Bo bardzo nie lubię tego robić i wolę się przemęczyć, chociażby po to żeby później móc z czystym sumieniem taką książkę skrytykować. „Tulipanowa gorączka”? Nie, nie, nie i jeszcze raz stanowczo N I E.

3 książki, które każdy powinien przeczytać

♥ Światło, które utraciliśmy, J. Santopolo – historia Lucy i Gabe’a rozpoczyna się 11 września 2001 roku i już ten fakt wzbudza dużo emocji. Ich historia jest przepełniona masą trudnych wyborów, niesamowicie intensywnych uczuć, w które z łatwością możemy się wczuć. Książka napisana łatwym i przyjemnym językiem, którą można pochłonąć w jeden wieczór. Na mnie zrobiła ogromne wrażenie i bardzo serdecznie Wam ją polecam.
♥ November 9, C. Hoover – ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci, bo dawno nic tak bardzo mi się nie spodobało. Główni bohaterowie spotykają się jedynie raz do roku, ale to co ich łączy jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Książki Hoover wciągają zazwyczaj od pierwszych stron i w przypadku tej pozycji nie było inaczej. Jeżeli lubicie lekkie historie z romantycznym akcentem, które wciągają, intrygują i wzbudzają masę emocji – musicie sięgnąć po November 9.
♥ Promyczek, K. Holden – obiecałam sobie, że nie będę już mówić, że jakaś książka jest tak niesamowita, że każdy kto jej nie przeczyta będzie żałował do końca życia, ale ciężko mi tego nie zrobić, mówiąco „Promyczku”. Książka nie wciąga od pierwszych stron, nie intryguje tragiczną historią już na starcie i nie oburza kontrowersyjnymi wydarzeniami. To książka o życiu, o przyjaźni, miłości, stracie i niesamowitym podejściu do życia. Czytając tę książkę śmiałam się w głos, płakałam i w niektórych momentach chciałam rzucić czytnikiem o ścianę i nigdy do niej nie wracać. Wzbudziła we mnie tyle emocji, że chyba pierwszy raz miałam po niej prawdziwego czytelniczego kaca. Tę książkę musicie przeczytać – zaręczam, że warto.

Mój 2017 nie należał do wybitnie udanych, ale nie mogę też za bardzo ponarzekać. Było dobrze, ale mam nadzieje, że będzie jeszcze lepiej! Ponownie miałam okazję poznać mnóstwo fajnych blogerek, jeździłam na fajne eventy i uczestniczyłam w ciekawych spotkaniach. Blog i ja cały czas się rozwijamy, a ja pracuję nad tym, aby strona jak i przygotowane przeze mnie materiały były najlepszej jakości. Przeczytałam mnóstwo świetnych książek i choć natknęłam się na kilka kiepskich pozycji, mam nadzieję, że w następnym roku znów uda mi się sięgnąć po minimum 52 pozycje.

Robiłyście podsumowanie 2017 roku? Jaki był dla Was?